W pierwszej chwili, gdy Uchiha złożył na jej ustach enigmatyczny,
leciutki jak piórko pocałunek, Sakura była zbyt zaszokowana, by zareagować.
Bumithriański władca odsunął się od niej i znów patrzyli sobie w oczy. W
ciemnym korytarzu sierocińca, rozświetlonym jedynie odległym płomykiem
magicznego ognia, głębia jego onyksowych, tajemniczo iskrzących się oczu
schwyciła ją i omamiła. Kiedy odwrócił się i ruszył bez słowa w stronę wyjścia,
poczuła dziwne i obce uczucie straty. Westchnęła ciężko i zamknęła oczy. Ta
krótka chwila, intymny dotyk zdawał się być jedynie złudzeniem w mirażu innych
chwil spędzonych w jego towarzystwie. Krótkie zamroczenie umysłu. Nic więcej.
Jednak na wspomnienie pieszczoty: zadziwiającej miękkości jego warg i
chwilowego, pewnego chwytu na jej ramionach, w jej piersi zaległ dławiący,
gorący ciężar.
Dopiero, gdy pożegnali Gem i opuścili budynek, umysł Sakury otrzeźwił
chłód nocy. Szczelniej otuliła się płaszczem. W głowie miała pustkę. Spokojną i
chłodną jak cisza przed burzą, jak ułamek sekundy przed skokiem w spienioną
toń, jak przerwa między błyskawicą a grzmotem. Nie wiedziała, co ma myśleć i
czuć.
Uchiha coraz bardziej zaniepokojony kroczył u boku Sakury bez słowa.
Jej przedłużające się milczenie niepokoiło go bardziej, niż wszystkie
poprzednie gwałtowne wybuchy emocji. Właściwie, gdyby na niego naskoczyła,
przyjąłby to lżej, aniżeli nieprzenikniony mur spokoju, z którego nie mógł nic
wywnioskować. W myślach raz za razem karcił się za swój wybryk, ale z drugiej
strony, gdyby miał cofnąć się w czasie, zrobiłby to znów. Pokusa była zbyt
silna. O tak... Urokowi królowej Esselunith nie mógł się oprzeć, choć próbował
to robić wielokrotnie nieudolnie, oszukując samego siebie.
W chwili, gdy ich usta się zetknęły... przeszyła go tak intensywna
fala emocji, że nie miał odwagi pogłębić pocałunku. Wtedy byłby doszczętnie
stracony. Przestraszył się swojej gwałtownej reakcji. Ojciec zawsze powtarzał mu,
by nie odkrywał przed wrogiem swoich uczuć. Wciąż i wciąż zastanawiał się
dlaczego słyszy jej syreni śpiew. Nie wątpił, że ma słuszność, porównując się
do wystawionych na pokuszenie rybaków. Chociaż z drugiej strony Sakura Haruno
przestała być jego wrogiem w momencie podpisania sojuszu, mimo że uparcie
twierdziła inaczej.
Nie... ta lekka jak muśnięcie skrzydeł motyla pieszczota wyrażała nie
tyle kłębiącą się w nim od ich pierwszego spotkania namiętność, co zalążek
szczerego uczucia. Jakby tym gestem przypieczętowali splecione ze sobą losy.
Przyciągała go do niej mistyczna siła starsza niż świat.
Wreszcie odetchnął z ulgą pełną piersią, rozwiązawszy zagadkę.
Sakura pożegnała władcę oraz jego straż krótkim dygnięciem i bez słowa
odeszła w stronę komnaty. Nie zaszczyciła przy tym władcy swoim spojrzeniem.
Nogi wlokły ją przed siebie, ale serce ciążyło jak ogromny głaz. Przeszła przez
drzwi komnaty i zamknąwszy je za sobą wybuchła niepohamowanym szlochem. Ból
rozdzierał jej pierś i kaleczył duszę.
Tygrysica dopadła towarzyszkę jednym, potężnym susem, przerażona nie
na żarty.
- Sakura, na miłość Matki! Nic ci nie jest? - Przysiadła na tylnych
łapach, uważnie oglądając jej ciało oczami pełnymi troski i niepokoju. - Czy
ktoś cię skrzywdził? - zapytała, mimo że nie dostrzegła żadnych obrażeń.
Ale Sakura nie potrafiła jej odpowiedzieć. Dławiła się szlochem i
własnymi łzami. Nie mogła wypowiedzieć słowa, bo rozpacz rozsadzała jej klatkę
piersiową, kradnąc cały oddech. Zsunęła się po dębowych drzwiach z żałosnym jękiem
i po raz pierwszy od bardzo dawna wtuliła się w szyję towarzyszki. Szukała
ciepła, które wygoniłoby chłód z jej serca.
- Dziecino... - wymruczała z żalem Tsezil, gdy nagle wsłuchawszy się w
szloch Sakury, zrozumiała, że to nie cierpienie fizyczne wycisnęło z niej łzy.
Choć ciekawość zżerała ją od środka, wstrzymała się od pytań. Pozwoliła
przyjaciółce płakać.
Sakura czuła całą sobą, że nie zasługuje na współczucie i pocieszenie
towarzyszki. Ta świadomość piekła ją pod skórą, ale nie znalazła w sobie odwagi,
by się odsunąć. Była przeklęta. O tak... i to ona przeklęła samą siebie w
najgorszy sposób. Nie była w stanie dłużej się oszukiwać, jak to robiła do tej
pory bez większego powodzenia. Ten wieczór złamał ją i wszystkie powzięte
postanowienia.
Coś pchało ją do tego mężczyzny od pierwszej chwili. Pałała wtedy do
niego szczerą nienawiścią, ale teraz po wszystkim co widziała i po wszystkim co
zrobił, to uczucie się wypaliło. Tylko mamiła się, że jest inaczej. Odkąd
Uchiha zaryzykował dla niej życie, niezależnie od kierujących nim motywów, nie
zostało po nim śladu. Jednak dzisiejsze odkrycie poczynione pod wpływem
pocałunku sprawiło, iż znienawidziła siebie z siłą i odrazą, jakiej dotąd nie
znała. Tak, ona Sakura Haruno obdarowała władcę Bumithri, zabójcę własnego
ojca, dręczyciela jej krainy i człowieka, któremu zawdzięczała życie i dumę
uczuciem, którego nie chciała dać Mirasirowi, czy Ikuto.
Ta gorzka świadomość dławiła ją aż do mdłości. Jeszcze gdyby tym
nieszczęsnym pocałunkiem okazał jej swoje lekceważenie poprzez pożądanie,
mogłaby oszukiwać się dalej. Ale nie, Sasuke Uchiha musiał być okrutny. W jego
pieszczocie nie było bowiem namiętności, lecz czułość i pociecha.
- Och Tsezil... - Nie była godna okazywanej jej troski przez tak
szlachetne, dobre serce, ale potrzebowała tygrysicy. Właśnie teraz jak nigdy
przedtem. Szlochała i szlochała aż ból stwardniał i nieco ostygł, choć pozostał
żywy.
- Nie mogę patrzeć jak cierpisz każdego dnia coraz bardziej. Wiesz, że
możesz się podzielić ze mną swoim bólem - powiedziała cicho Tsezil, wreszcie
zebrawszy się na odwagę. - Ostatnio oddaliłaś się ode mnie. Doprowadza mnie to
do szaleństwa. Powiedz mi, co mogę dla ciebie zrobić?
Po policzkach Sakury popłynęły ciężkie łzy, które zniknęły w złocistym
futrze tygrysicy. Jej też brakowało bliskości Tsezil, ale czuła się taka
brudna. Bała się, że towarzyszka ją odrzuci.
- Kochana, troskliwa Tsezil. Nie jestem na tyle szlachetna, by być
twoją towarzyszką - odrzekła stłumionym głosem. Na jej słowa tygrysicę
przeszedł po grzbiecie lodowaty dreszcz. Zrozumiała, że zarówno Nerahel jak i
Mortifer mieli rację, a ją zaślepiła własna duma.
- Nie mów tak. Nigdy tak nie mów. Sama Matka Natura przeznaczyła mnie,
bym strzegła twego boku i chroniła od trosk. Jeżeli ktoś tu nie jest godny tego
zaszczytu, to tylko ja, skoro ty doszłaś do takich wniosków. To by znaczyło, że
zawiodłam.
Sakurą wstrząsnęły słowa towarzyszki. Poczuła się skarcona jak
niesforne dziecko. Jak mogła zapomnieć jak ważną, a wręcz świętą dzielą więź?
Jak mogła wywołać u Tsezil taką konkluzję? I wreszcie jak to się stało, by
pozwoliła, że tak się od siebie oddaliły. Tygrysica kochała ją i z oddaniem
czuwała przy niej zawsze.
- Nie, Tsezil. To ja zawiodłam. Siebie, ciebie i całe Esselunith.
Dałam się przygnieść strachowi w najważniejszej próbie, o mało was nie
porzucając, a teraz... Och jak bardzo jest mi za siebie wstyd - wyjąkała, a
potem porzucając resztkę dumy dodała: - Pokochałam człowieka, którego nigdy nie
powinnam obdarzyć tym uczuciem.
I wtedy Tsezil zrozumiała. Wreszcie spojrzała na świat oczyma Sakury i
jej zbłąkanym sercem przez pryzmat poczucia winy. Wiedziała już o kim mowa. Nie
potępiła jednak towarzyszki, choć z ciężkim sercem zaakceptowała prawdę. W jej
wspomnieniach wciąż jak cierń tkwił obraz dziewczynki cierpiącej po stracie
ojca.
- Serce zawsze dokonuje najwłaściwszych wyborów, choć wcale nie
najprostszych. - Po tych słowach odprowadziła nadal płaczącą Sakurę do łóżka i
sama ułożyła się obok.
Tej nocy śpiewała jej do snu, kojąc rozterki i rozganiając cienie.
Śpiewała głębokim głosem elfickie melodie, opowiadające o skalistych, dumnych
stokach gór, gdzie smoki mają swój dom. O zielonych borach, tańczących
driadach, szumiących strumykach i jasnym niebie.
Dziewczyna z wytchnieniem wsłuchiwała się w piękne tony, pozwalając im
zawładnąć swoimi snami. Śniła o Esselunith i lesie elfów, gdzie dni upływały
leniwie i spokojnie, a noce spędzano na zabawie, tańcach i tajemniczych
opowieściach...
Po przepłakanej i tylko w połowie przespanej nocy, Sakura nie miała
ochoty widzieć się z Uchihą. Jedynym pozytywnym aspektem całej tej sytuacji
było to, że pogodziła się z Tsezil i tygrysica ją wsparła.
Z drżącym sercem pukała w drzwi komnaty Uchihy. Starała nie dać po
sobie poznać, że wczorajsze zajście miało na nią jakikolwiek wpływ. Jednak
sprawiało jej to nie małą trudność, bowiem zdradzała ją blada twarz i ciemne
cienie pod oczami.
Wślizgnęła się do środka, dygnęła na powitanie i nie patrząc władcy w
oczy, bez słowa chwyciła za księgi. Umościła się na szezlongu i przez dwie
godziny nie zaszczyciła Uchihy spojrzeniem. Starała się skupić na treści
zapisków traktujących o elfickiej magii, ale czuła na sobie jego wzrok.
Krępowało ją to i rozpraszało. W końcu sfrustrowana i wykończona poddała się
znużeniu. Nie wiedzieć kiedy zapadła w półsen. Chciała oprzeć się opadającym
ciężko powiekom, ale to było od niej silniejsze.
Uchiha nie zdziwił się milczeniem królowej. Jak zwykle zerkał na nią
od czasu do czasu. Lecz teraz robił to nieskrępowanie, wiedząc, że Haruno usilnie
go ignoruje. Dzięki temu widział jak walczy ze snem i w końcu przegrywa
batalię. Jej powieki w końcu opadły, a całe ciało rozluźniło się. Jedną dłonią
wciąż podtrzymywała księgę opartą o swoją pierś.
Podszedł do niej najciszej jak potrafił i delikatnie wyjął ją z jej
rąk. Zdjął z siebie okrycie i otulił nim drobną postać. Przez moment wpatrywał
się w jej spokojną twarz, która wzbudzała w nim niezrozumiałą czułość. Delikatnie
odsunął z różanego policzka zbłąkany kosmyk. Przy tym nie mógł się powstrzymać,
żeby nie dotknąć zaróżowionej skóry.
W myślach wciąż wracały do niego słowa Gem, które wypowiedziała do
niego na osobności, podczas gdy Sakura kładła dzieci do łóżek:
" - To szczególna osoba. Dawno nie widziałam kogoś o takim
pragnieniu obdarowywania miłością innych. Tak, jest wypełniona miłością do
świata, a z drugiej strony nienawiścią do samej siebie."
Nieodmiennie wywoływały w nim głęboki smutek.
Sakura niewyraźnie poczuła, jak okrywa ją coś ciepłego, a chwilę
później ktoś z czułością dotknął jej twarzy. Przez tę krótką chwilę poczuła się
szczęśliwa zanim umysł skryła chłodna ciemność.
Kilka ostatnich dni września minęła im w podobnej atmosferze
milczenia. Sakura wciąż przyłapywała Uchihę na tym, że król ją obserwuje czy to
podczas nauki w jego komnacie, czy podczas sądów. Natomiast gdy nie znajdywała
się w zasięgu jego wzroku, wypytywał o każdy jej krok innych. W tym Nauto, o
czym dowiedziała się od blondyna podczas sparingu.
Sakura wróciła do treningów walki mieczem, ale poświęcała na nie mniej
czasu. Naruto na rozkaz Uchihy grzecznie przerywał zajęcia, gdy robiła się zbyt
zmęczona.
- Sasuke wciąż martwi się o twój stan zdrowia - wyjaśnił jej, gdy
chciała kontynuować sparing, mimo że była cała zlana potem.
Parsknęła śmiechem.
- Jest przewrażliwiony. Od dawna nic mi nie jest.
Naruto podał jej kubek z wodą ze studzienki i usiadł obok. Przyjęła go
z wdzięcznością.
- Co nie zmienia faktu, że nie powinnaś się przeforsować, a nie
omieszkam mu donieść, gdy to nastąpi. Zresztą on i tak wszystko by ze mnie
wydusił, nawet gdybym mu nie chciał powiedzieć. Poza tym nie chcę znów narazić
się Hinacie. - Mrugnął do niej porozumiewawczo.
O tak... złość elfki nie należała do łatwych do zniesienia. Dlatego
też zrezygnowała z dalszej dyskusji i udała się na lekcję z Ksavierem.
Tego dnia wreszcie stało się coś, czego od dawna wyczekiwała. Gdy
wieczorem wróciła do swojej komnaty, znalazła w niej Tsezil w towarzystwie
wysłannika z Esselunith - zachwycającego swoimi gabarytami, brązowego,
mówiącego orła o imieniu Viaten, który szlachetnie pozdrowił królową i
przekazał jej list. Poprzednio Farhel wrócił z Esselunith bez wiadomości, a
jedynie z krótką notką, zapowiadającą przybycie posłańca.
- Witaj Pani, niechaj szczodrość Matki Natury rozjaśnia twoje dni.
Przybyłem, by wypełnić powierzoną mi przez obecnego namiestnika misję
dostarczenia Twojej odpowiedzi na wiadomość, Pani.
Sakura uprzejmie przywitała gościa. W porównaniu z nim Farhel był
niczym myszka przy benguickim tygrysie.
Czym prędzej wzięła się za czytanie.
Droga Sakuro,
wyrażam nadzieję, że jesteś cała
i zdrowa, skoro zapewniłaś mnie o tym w swoim liście.
Wypełniłem Twoje rozkazy w
sprawie buntowników i szkodliwych działań podjętych, by siać niezgodę wśród
obywateli. Niestety z tego powodu pałacowe lochy niechlubnie zapełniły się
obywatelami naszej krainy, nad czym wielce ubolewam.
Piszę do Ciebie jednak w innej
sprawie. Od jakiegoś czasu dochodzą nas niepokojące wieści aż zza Wysokich Gór,
z krain, z którymi chcesz zawrzeć sojusz. Otóż krążą pogłoski o atakach na małe
wioski w tych okolicach. Wysłałem już zwiadowców, by potwierdzili lub
zaprzeczyli tym informacjom, ale mogą minąć długie miesiące, nim uzyskam
odpowiedź.
Pomyślałem, że skoro jesteś
teraz w sercu siedziby Bumithrii, to może będziesz w stanie wywiedzieć się
czegoś w tej kwestii. Kto wie, czy Uchiha nie maczał w tym palców.
Na zawsze Tobie oddany,
Ikuto
Sakurę bardzo zaniepokoiły rewelacje o kolejnych atakach. Wątpiła
jednak, by to Uchiha miał z nimi coś wspólnego. Wysokie Góry i leżące za nimi
krainy dzieliło ponad dwa tygodnie drogi konno od Bumithrii. Poza tym Nerahel
doniosłaby jej, gdyby jakieś większe, zbrojne oddziały przemieściły się ze
stolicy. Chociaż po ponownym przeczytaniu listu zdecydowała, że dobrze będzie
nieco powęszyć w pałacu. Do tego jednak potrzebowała czasu, a to oznaczało, że
Viaten musi na razie zostać w Bumithrii bez wiedzy Uchihy.
Do tej pory Sakurze udało się przed nim ukryć fakt, że koresponduje ze
swoim zastępcą. A przynajmniej taką miała nadzieję. Hinata na jej prośbę
zataiła przed Naruto kilkudniowe nieobecności Farhela różnymi wymówkami. Jednak
ukrycie wielkiego, mówiącego orła to zupełnie inna sprawa.
W końcu po głębszym namyśle zdecydowała, że Viaten nie może zostać w
pałacu. To zbyt ryzykowne.
- Tsezil, czy wiesz, gdzie nocuje Nerahel? - zapytała z nadzieją.
- Tak, ale w tej chwili zapewne poluje. Jest tuż po zmierzchu.
Sakura ponownie popadła w zamyślenie. Tym razem na krótko.
- W takim razie Viatenie możesz odpocząć tu, w mojej komnacie przez
jakiś czas. Wiem, że jesteś zmęczony podróżą i zapewne głodny, ale mogę
zaoferować ci tylko wodę. Niestety nie pozwolę ci teraz stąd teraz wylecieć.
Nie chcę ryzykować, że zostaniesz sam poza pałacem. Nie znam usposobienia
tutejszych smoków i innych podniebnych stworzeń. Ktoś mógłby donieść o twojej
obecności, a zależy mi, by wymiana informacji z Esselunith pozostała sekretem.
Viaten skłonił się bez słowa protestu i skorzystał z wody w misie,
którą zostawiano królowej każdego wieczora.
- Tsezil chcę, żebyś obudziła Viatena o świcie i omówiła z nim drogę
do Nerahel.
Teraz z kolei zwróciła się znów do orła, który przysiadł na mosiężnej
ramie jej łoża.
- Viatenie, Nerahel jest złotą smoczycą, która przybyła tu ze mną. Ona
się tobą zaopiekuje. Wyślę Farhela, by ją o tym poinformował. Niestety nie mogę
odpowiedzieć na tę wiadomość od razu. Bardzo cię przepraszam.
- Królowo, jestem wdzięczny, że traktujesz mnie z takim szacunkiem.
Rozumiem doskonale. Dyskrecja jest bardzo ważna. Chętnie wypełnię wszystkie
twoje polecenia, Pani.
Tsezil nie wysłuchała słów orła, tylko bezszelestnie wymknęła się z
komnaty, by poinformować Farhela.
W nocy pilnowała śpiącej Sakury i posłańca. Gdy tylko niebo rozjaśniła
szarość pierwszych promieni słońca, obudziła orła. Wytłumaczyła mu drogę do
kryjówki smoczycy i obserwowała przez okno, czy dotarł do celu. Na szczęście
strażnicy na warcie nie spoglądali w górę. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na
drzemkę.
Następnego dnia Sakura starała się wymyślić w jaki sposób mogłaby
pozyskać informacje na interesujący ją temat. Poprosiła Tsezil, by pokręciła
się z nią trochę po zamku. Przechadzały się więc przez labirynty korytarzy,
udając niezwykle zainteresowane wiszącymi tu i ówdzie ręcznie utkanymi arrasami
i przedstawionymi na nich historiami.
Problem w tym, że nie wiedziała jak wielki tak na prawdę jest sam
pałac. W trakcie pobytu w Bumithrii poznała jedynie, gdzie jest Wielka Sala,
komnaty Uchihy, komnata Naruto i kuchnia oraz wejście do pałacowego ogrodu i areny.
Siedziba Uchihy była bowiem ogromną plątaniną korytarzy, schodów prowadzących
na kolejne piętra i pomieszczeń. W dodatku tylko część pałacu została
wybudowana tak, by docierało do niej światło, resztę wykuto we wnętrzu gór, a
tam Sakura nie lubiła przebywać. Nie wiedziała, gdzie przebywają doradcy króla,
od których można by podsłuchać co nieco.
Tak więc całe przedpołudnie poświeciły na czczym omawianiu dziejów
Bumithrii. W końcu Sakura była zmuszona opuścić tygrysicę i udać się do komnaty
Uchihy zgodnie z jego poleceniem.
Będąc w towarzystwie Bumithriańskiego władcy starała się na niego nie
spoglądać, a już szczególnie nie patrzeć mu w oczy. Odkryła, że gdy napotyka
onyksowe, chłodne spojrzenie jej serce zaczyna wybijać dziwny rytm, a na
policzki wpływa niekontrolowany rumieniec i ma nieodpartą ochotę spuścić wzrok,
jakby nabroiła, albo czegoś się wstydziła. Uznała reakcję swojego ciała za
niedorzeczną, więc unikała wzrokowych konfrontacji. Mimo to z dużym trudem
przychodziło jej teraz koncentrowanie się na treści ksiąg. Nie raz przyłapywała
się na tym, że kolejny raz czyta to samo zdanie i nadal nie wie, o czym ono
mówi. Zastanawiała się wtedy, dlaczego Uchiha tak intensywnie na nią spogląda.
Nie ukrywał już zainteresowania jej osobą. Co więcej odkryła, że to może być
przydatne.
Skoro i tak jej serce zdradziło umysł, to czemu nie miałaby z tego
skorzystać? Przymknęła oczy i wzdrygnęła się obrzydzona sobą. Gardziła tym
uczuciem i swoim okrutnym pomysłem. Nie mogła jednak odpędzić od siebie natrętnych
myśli o możliwościach i płynących z sytuacji korzyści. Obiecała sobie, że dopóki
Uchiha nie zrobi w jej kierunku znaczącego kroku, ona nie ulegnie pokusie.
Tego wieczora była zbyt zmęczona psychicznie, by ćwiczyć w ogrodzie.
Gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki od razu zasnęła.
Nazajutrz udała się na spotkanie z Nerahel. Poinformowana wcześniej
przez feniksa smoczyca czekała już na nią na polanie po środku lasu. Jej łuski
lśniły w ostatnich w tym roku ciepłych promieniach słońca. Sakurze cudem udało
się przejść przez pałacowe straże, migając się od eskorty wyznaczonej jej przez
Uchihę na wycieczki poza płac. Tygrysica poprowadziła ją ścieżką z dala od
miasta do podnóża góry.
Smoczyca jak zwykle powitała ją z entuzjazmem.
- Witaj królowo. Mam nadzieję, że dobrze się miewasz. Nie widziałyśmy
się prawie miesiąc - rzekła uprzejmie, ale bez wyrzutu.
- Witaj Nerahel. Mam się świetnie. Wiem od Tsezil, że i tobie pobyt w
Bumithrii dobrze służy - odpowiedziała na pozdrowienie równie grzecznie.
Smoczyca wzbudzała w niej jednocześnie fascynację, strach i szacunek.
- O tak. Tutejsza społeczność smoków jest zupełnie inna od tej w
Esselunith. To pouczające móc poznać ich naturę i zwyczaje.
Sakura przysiadła wraz z Tsezil na trawie i wysłuchały opowieści
smoczycy. Można by powiedzieć, że zadomowiła się w stadzie rdzawych smoków,
które okazały się niezwykle ze sobą zżyte. W Esselunith smoki żyły w Górach
Skalistych, jednak nie utrzymywały pomiędzy sobą bliższych stosunków z
wyjątkiem oczywiście okresu godowego. Prowadziły samotniczy tryb życia. Dlatego
Nerahel z taką fascynacją obserwowała rdzawe smoki.
- Żyją ze sobą jak prawdziwa, wielka rodzina. Może to z powodu ich
niewielkiej liczby, a może ze względu na łagodne usposobienie. Zostało ich
jedynie około stu osobników.
Czarne smoki również potraktowały Nerahel uprzejmie. W Esselunith
miały one złą sławę, określane jako dużo agresywniejsze od złotych. Jednak
słowa smoczycy zaprzeczyły, jakoby ta opinia była prawdziwa.
- Czarne smoki wcale nie są bardziej agresywne. Wiadomo, że młodziaki
są podniecone swoimi możliwościami: wielkimi gabarytami, zdolnością latania i
ziania ogniem, siłą swoich mięśni, groźbą kłów i pazurów. Jednak
powiedziałabym, że dużo szybciej od naszych tracą narowisty temperament.
Natomiast nawet dorosłe osobniki są dużo bardziej żywiołowe. Lubią polowania w
małych stadach i podniebne tańce. Są wśród nich wyborni śpiewacy i bardowie.
Żałuję, że nie spotkałam ich wcześniej. Może wtedy moje istnienie byłoby mniej
samotne.
Sakura szczerze cieszyła się, że Nerahel odnalazła się w obcych górach
i nie zamierza jej opuścić.
- Jednak jestem pewna, że przyszłaś tu wysłuchać nieco innej relacji.
I niestety masz rację królowo - kontynuowała.
Sakura cała się spięła, usłyszawszy te słowa.
- Tak, chcę wysłuchać wszystkiego, co masz mi do powiedzenia, ale
szczególnie interesują mnie twoje obserwacje dotyczące miasta.
Nerahel westchnęła, a z jej nozdrzy wyleciało trochę siarkowego dymu.
- Jest o co się troskać, Sakuro. Już w pierwszych tygodniach pobytu
tutaj informowałam cię o tym, że w Bumithrii stacjonuje cała armia, która
przyszła z nami z Wielkich Równin. Wtedy jeszcze się tym nie martwiłam, bo
wiedziałam, że Uchiha organizuje turniej. Stąd obecność tych wszystkich
stworzeń była zrozumiała. Jednakże teraz nie ma już oczywistego powodu, by
zostawały w tych górach. Szczególnie, że zbliża się zima. Większość tych
stworzeń przybyło z osad na Bagnach Mistis oraz znad Morza Hydryjskiego i
drugiego łańcucha górskiego po drugiej stronie Wąwozu Calais. Mało tego do
miasta zwożone są zapasy żywności z tamtych okolic. Co tydzień przybywają nowe
wozy, a na morzu widuję więcej rybaków. Tak jakby Uchiha szykował się na jakieś
starcie.
Sakura słuchała tej relacji z coraz większą trwogą. Nie sposób się nie
zastanowić, co knuje Uchiha. Dowiedzenie się, o co chodzi, stało się
priorytetem.
- To jeszcze nie koniec. Doszły mnie słuchy, że Uchiha rozbudowuje
stolicę. Drąży tunele daleko w górach i pod nimi. Coraz więcej ludzi i innych
stworzeń zostaje tam ulokowanych. Mało tego niektóre smoki pomagają
rzemieślnikom w wyrabianiu zbroi i broni, a jak pewnie wiesz stal zahartowana
oddechem smoka jest praktycznie niezniszczalna. Wciąż wydobywane jest też
żelazo i inne, cenne kruszce.
Informacje przekazane przez Nerahel kłębiły się w jej głowie jak stado
pszczół w ulu. Tsezil również zaniepokoiły poczynania Uchihy. W drodze
powrotnej po cichu wymieniały między sobą uwagi na ten temat. W pewnych
kwestiach miały odmienne zdanie, ale obie zgadzały się co do jednego.
Niezależnie od tego, co zaplanował Uchiha, skoro zaczął się zbroić, to
Esselunith również musi. Tym bardziej, że stan jej armii był marny w porównaniu
z zasobami Bumithrii. Ikuto powinien zgromadzić dobrze uzbrojoną i wyszkoloną
armię jak najszybciej. Skoro udało im się zawrzeć dwa nowe sojusze, to ich
szanse na obronę nieznacznie wzrastały.
Nie mogła napisać wiadomości od razu po powrocie do pałacu. Zgodnie z
rozkazem udała się najpierw do komnaty Uchihy. Tym razem jedynie udawała, że
czyta. Od czasu do czasu przekładała strony i błądziła wzrokiem po stronnicach.
Tymczasem obserwowała go znad księgi i obmyślała treść wiadomości. Zasiadła do
pergaminu dopiero wieczorem po lekcji z Ksavierem.
Drogi Ikuto,
nie martw się. Uchiha dba o mnie
i moich towarzyszy. Zależy mu na tym sojuszu równie jak nam, a być może nawet
bardziej.
Jednak nie wiem, czy nie jest to
jedynie cisza przed burzą. Smoczyca Nerahel, która obserwuje stolicę z
powietrza, poinformowała mnie o tym, że Uchiha zbroi miasto. Nie znam jego
planów, więc nie wiem czy robi to przeciwko Esselinith, czy komuś innemu. Podczas
ostatniego spotkania z armią Bumithrii sam mogłeś zaobserwować jak wielką siłą
dysponuje Uchiha. Dlatego niezależnie od jego zamiarów, musimy przygotować się
na atak.
W Esselunith pod pałacem
istnieją tunele. Niewielu o nich wie. Jestem pewna, że Gwern wskaże Ci do nich
drogę, gdyż są one dziełem jego przodków. Przygotuj je na wypadek konieczności
ulokowania tam dużej ilości ludzi.
Potrzebujemy też broni i zbroi.
Wyślij wiadomość Restril, królowej elfów i porozmawiaj z Gwernem. Sama stolica
również dysponuje rzemieślnikami, a w skarbcu znajdziesz potrzebne środki, by
ich opłacić.
Ogłoś również nabór do armii
Esselunith. Każdego kto się zgłosi poślij na szkolenie. Musisz zapewnić im
kwaterę, wyżywienie, broń, zbroję oraz wynagrodzenie. Jednak licz się z
kosztami.
Potrzebuję, abyś wysłał
odpowiednich ludzi do zaprzyjaźnionych z nami krain i podarował im nieco złota
i klejnotów. Poinformuj ich, że Esselunith jest zagrożone i potrzebujemy
wojowników oraz żywności. Zagwarantuj ich obywatelom wikt i opierunek, gdy będą
przebywać w naszej stolicy.
Musisz się spieszyć. Do
Bumithrii wciąż ściągają zastępy i z każdym dniem tutejszą armię zasila tysiąc
nowych ludzi.
Postaram się o rozeznanie tutaj
w pałacu i dokładniejsze informacje. Może uda mi się rozpracować plan Uchihy.
Gdy tylko przyfrunie Viatan, nie czekaj, tylko prześlij mi kolejnego posłańca
nawet bez wieści. Muszę mieć możliwość wysłania wiadomości natychmiast w razie
zagrożenia, a nie mogę już posyłać Farhela. To zbyt ryzykowne. Informuj mnie o
wszystkim i bądź zdrów.
Całuję
Sakura Haruno
Czekała aż do zmierzchu, by posłać po orła. Gdy w końcu zjawił się w
jej komnacie, wytchnęła z ulgą. Przywitał ją i spojrzał nań w skupieniu żółtymi
oczami.
- Mam nadzieję, że wypocząłeś. Przykro mi, że wysyłam cię w nocy, a
nie w dzień, ale nie ma czasu do stracenia.
Orzeł jedynie mrugnął i słuchał dalej.
Sakura przywiązała mu do nogi rzemykiem zapieczętowaną wiadomość.
- Leć. Musisz dotrzeć do Esselunith jak najprędzej. Nie szczędź sił i
niech wiatr niesie cię bezpiecznie.
Viatan skłonił się i wzbił w powietrze swoimi ogromnymi skrzydłami.
Nie minęła minuta jak straciła go z oczu w mroku nocy.
Kwestia poczynań wojennych Uchihy nie przestała ją dręczyć ani na
chwilę, a w szczególności jak ten sojusz mógłby mu pomóc w realizacji
zamierzeń. Gdy akurat nie zawodziła jej wyobraźnia, dochodziła do niezbyt
optymistycznych konkluzji. Cokolwiek Sasuke Uchiha chciał od niej uzyskać, nie
zamierzała mu tego łatwo dać.
Noc szybko zrobiła się chłodna. Sakura zarzuciła na siebie podarowany płaszcz.
Wymknęła się z komnaty, zostawiając w niej głęboko śpiącą Tsezil. Już dawno
odkryła, że gdy pójdzie przez pałac do Sali Balowej, to uda jej się
niepostrzeżenie wejść do ogrodu. Zamkniętej bramy i wyjścia z pałacu strzegli
wojownicy.
Usiadła na ziemi przed fontanną i przez chwilę koncentrowała się, by
oczyścić umysł z niepotrzebnych myśli, oskarżeń i martwiących ją słów Nerahel
oraz Ikuto. Czuła się mimo wszystko nieco lepiej po odesłaniu odpowiedzi.
Wierzyła, że przyjaciel zrobi co tylko w jego mocy, by ochronić Esselunith. W
dodatku wciąż miał u swojego boku mądre i odważne głowy Virathira, Gwerna i
Mirasira gotowe mu pomóc.
Pokrzepiona tą myślą wstała i otrzepała się z trawy. Zdjęła swój
płaszcz i odrzuciła go na ziemię. Poczuła chłód, ale nic nie mogła na to
poradzić. Ostrożnie weszła do fontanny jak niemal każdej nocy.
Może to tylko złudzenie, ale odniosła wrażenie, że woda oblewająca jej
stopy jest cieplejsza niż zazwyczaj. Nie zastanawiała się nad tym długo. Wraz z
Ksavierem ćwiczyła opisywane przez nią techniki z elfickich ksiąg. Arcymag
opanowywał je z trudem, ale szybciej niż Sakura, co bardzo ją deprymowało.
Uczył ją też technik, które sam znał. Dlatego wciąż potrzebowała ćwiczyć swoją
koncentrację.
Jak zwykle zaczęła od prostych kształtów. Kuliste krople otoczyły ją
lśniącą w pełni księżyca spiralą. Rozkazywała tańczyć setce wodnych pereł,
wirować i iskrzyć się w świetle pana nocy, a to był dopiero początek. Wtem
usłyszała jakiś szelest u wejścia do ogrodu. Dzięki elfickiemu słuchowi
rozpoznała obserwatora po krokach i oddechu. Wpierw poczuła się zaskoczona,
zaniepokojona, nawet nieco urażona, ale wnet pojęła, co go tu zwabiło, niczym
ofiarę. Poznała jego pragnienie jakiś czas temu. Teraz zamierzała je
wykorzystać, choć nie w ten obrzydliwy sposób, który przyszedł jej na myśl, gdy
była zrozpaczona.
Nie, na względzie miała co innego, gdy oddała ciało muzyce, którą
słyszała tylko ona i wyprężyła się z gracją. Skoro los zesłał jej osobę, którą obdarzyła
romantycznym uczuciem, to mimo że to wbrew wszystkiemu, chciała choć przez
chwilę się tym nacieszyć. Nie jak królowa, nie jak pół-elf, nie jak
przyjaciółka i nie jak towarzyszka, ale jak zwykła dziewczyna, która spotkała
kogoś, z kim warto dzielić wyjątkowe uczucie. Postanowiła podarować sobie
chociażby ten jeden moment zapomnienia i bliskości. Nim wróci do Esselunith i
będzie zmuszona urodzić dziedzica komuś, kogo nawet nie zna.
Nie przerywając zatańczyła wśród kropel, czując jak jej serce łomocze.
Bawiła się, wyrzucając dłonie ku rozgwieżdżonemu niebu i wysyłając gwiazdom tysiące wodnych motyli, które wracały
do niej jako ptaki. Uwolniła cały swój wdzięk i urok. Pozwoliła kilku
niesfornym kroplom osiąść na jej cienkiej koszuli nocnej, włosach i twarzy.
Woda połyskiwała na jej rzęsach i skórze jak diamenty przy każdym zgrabnym
ruchu.
Nagle ptaki zderzyły się ze sobą, łącząc w całość i wyskakując w górę
jako ogromny smok. Zatoczył koło, okręcił się w powietrzu jak Nerahel podczas
pokazu i runął w wodę, by wyjść z niej jako jednorożec.
Wyciągnęła dłoń, żeby go dotknąć. I wtedy poczuła na sobie gorące
dłonie, które skrępowały ją i przycisnęły do silnego ciała, a przy uchu
przyspieszony oddech, owiewający szyję. Zadrżała. Coś zacisnęło się w jej sercu
i spełzło w dół, przeszywając ją nieznaną, intensywną falą. W uszach słyszała
szum własnej, roznamiętnionej krwi, a w piersi donośny trzepot.
- Przegrałem - wyszeptał jej prosto do ucha znajomy, zachrypnięty
głos.
To jedno słowo wywołało w niej wręcz euforię. Chciała śmiać się w głos
jak dziecko. Zamiast tego uśmiechnęła się jedynie. Przechyliła głowę i zerknęła
na niego psotnie, spod obsypanych wodą rzęs.
W odpowiedzi jęknął jak nieszczęśnik skazany na wieczne potępienie i
gwałtownym ruchem wziął we władanie jej usta.
****
Pucum, pucum, pucum, pucum, pucum, łiii, pucum pucum, pucum, pucum...
Tak jest oto ukazał się waszym oczom nowy rozdział. Cieszmy się i radujmy, albowiem nie wiadomo, kiedy nadejdzie równie wiekopomna chwila i wstawię następny. Taa... Kocham was wszystkich.
Autor: Ikula
Super rozdział! (*O*) Przed rokiem akademickim mam nadzieję, że napiszesz jeszcze co najmniej jeden ;)
OdpowiedzUsuńI mam nadzieję, że Twoje plany względem studiów się ziściły i podczas nich znajdziesz czas, żeby czasem coś opublikować ;) :D
Dziękuję. Ja też mam nadzieję, ze coś jeszcze opublikuję i spoglądam na tę kwestię optymistycznie. Został mi jeszcze miesiąc wakacji, więc... A co do samych studiów i kwestii posiadania czasu na pisanie... jestem pewna, że on się znajdzie :)
UsuńWielbię!!! <3 (*O*) <3
UsuńKończyć w takim momencie no serca nie masz kobieto....
OdpowiedzUsuńCudeńko ale ja nadal czekam na więcej rozwój wydarzeń! Zabrakło tutaj trochę naszego szanownego króla, coś się cichy zrobił:/
Kocham mocniutko i pozdrawiam!
Wszystko w swoim czasie. Dziękuję za wsparcie i też pozdrawiam
UsuńPucum pucum, alright... a ja ci podesłałam opinię na meila. ^^ Wiem, zachowuję się jak jakiś celebryta, gdyż moje słowo na temat twych dzieł nie objawia się ludzkim oczom... ale doszło do tego, że mi blogger znaki ograniczył, więc co robić?
OdpowiedzUsuńWyszło świetnie. I również pokładam nadzieję, że jednak będziesz coś wrzucać raz na jakiś czas, pomimo studiów.
Przetrwamy to obie! ^^
Całuję :*
A ja odpowiem Ci, żeby było jeszcze bardziej tajemniczo i nieznośnie tutaj. Tak wiem... te moje skłonności sadystyczne. Powiem Ci tak sama bardzo mocno zastanawiałam się jak wybrnąć z tego całego ambarasu... sęk w tym, że Sakura wcale się nie pogodziła z tym, że Sasuke zamordował jej ojca. Nie wspomniałam o tym, jak słusznie zauważyłaś. Zamierzam to jeszcze wykorzystać. :) Napisałam w poprzednich rozdziałach, że owszem jej nienawiść jako do władcy obcej krainy była nieuzasadniona (zrozumiała, że to tylko ludzkie uprzedzenia), a także, że zawdzięcza mu życie, a z drugiej strony on rozumie ją i jej problemy, ponieważ znajduje się w tej samej sytuacji. Nie wiem, czy jest to zauważalne, ale Sasuke myśli dużo bardziej zdroworozsądkowo niż Sakura. A z resztą... co ja się będę rozpisywać, po prostu napiszę kolejny rozdział i wszystko się wyjaśni... no prawie wszystko. Nie planuję jeszcze kończyć tego opowiadania, choć jak słusznie zauważyłaś w końcu dobrnęłam do wątku, który najbardziej chciałam opisać, i wokół którego skupia się cała moja fabuła oraz wszystkie misterne plany. Tak... do tej pory pisało mi się dosyć ciężko te jakby przerywniki... retardacje... Może dlatego, że tak na prawdę nie mam zbyt wiele cierpliwości.
UsuńCieszę się, że rozdział Ci się podobał.
Uściski z całego serca
Jest zauważalne, jak najbardziej. Sakura zachowuje zimną krew gdy trzeba, ale ogólnie wydaje się strasznie zagubiona. Bardziej we własnej głowie, niż na zewnątrz.
UsuńSkoro twoje misterne plany wchodzą w życie, to zacieram łapki. Nie mogę się już doczekać. ^^
Trzymam kciuki. :*
Kocham cię za ten rozdział i czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńHmm... ok :)
UsuńTo kiedy armagedon? 3:D
OdpowiedzUsuńSuper blog 😃 zapraszam również do mnie,dopiero zaczynam :
OdpowiedzUsuńhttp://sakura-haruno-kaplanka-nocy.blogspot.com
Pozdrawiam 😗
Witam,
OdpowiedzUsuńten pocałunek, tak, tak Sasuke już by wolał furię Sakury niż jej spokój, i tak przegrał ;]
ufff w końcu kochana nadrobiłam zaległości.... mam nadzieję, że będziesz je kontynuować, bo jest niesamowite...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Widzę 100% <3
OdpowiedzUsuńKiedy rozdzialik? :D
Witam,
OdpowiedzUsuńkochana, ja tak przybywam z pytaniem co z opowiadaniem, bo to jednak tyle już czasu minęło... a ja tutaj zaglądam z nadzieją...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Hej! Po trzech latach... Nadal czekam... I mam nadzieję...
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńkochana autorko, proszę wróć do tego opowiadania... wiem, że już tyle lat minęło, ale ja wciąż tutaj zaglądam...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie