Minął tydzień,
odkąd Sasuke Uchiha oprowadził Sakurę, Hinatę i Tsezil po mieście. Przyjaciółki
zaczęły czuć się w nim swobodnie. Za dnia, wspólnie wertowały opasłe księgi w
bibliotece, by o zachodzie słońca wrócić do swoich komnat, które, dzięki Naruto,
miały teraz okna. Blondyn towarzyszył im, gdy tylko nie szkolił wojowników i
wszystkim poprawiał się nastrój. Rozświetlał ich nastroje, jak jasna gwiazda,
albo promień słońca. Rozśmieszał królową, próbując flirtować z Hinatą, która za
każdym razem, gdy mężczyzna coś do niej mówił, cała się czerwieniła. Naruto
onieśmielał ją samą swoją obecnością. Sakura udawała, że nie widzi jego
rosnącego zainteresowania jej przyjaciółką. Cieszyła się z tego, w końcu Naruto
był wspaniałą osobą i miał szansę swoją otwartością, przełamać nieśmiałą, cichą
i skrytą Hinatę, ale jednocześnie trochę się martwiła. Jeśli dziewczyna odkryje
w sobie jakieś uczucia względem chłopaka, to albo będą skazani na rozłąkę, albo
elfka opuści Sakurę. Oczywiście, zaakceptowałaby każdą decyzję przyjaciółki,
jednak postanowiła na razie nie łamać sobie tym głowy.
Władczyni nie
widywała Uchihy, co bardzo ją cieszyło. Kilka razy natknęła się w pałacu na
płomiennorudą Lady Kirinę, która obrzucała ją jadowitym spojrzeniem, ale nic
poza tym.
Tsezil całkiem
przeszło rozgoryczenie, chociaż nie traciła czujności i bezustannie
towarzyszyła Sakurze. Obu im ulżyło, że zażegnały swój spór. Musiały się
nawzajem wspierać, żeby przeżyć. Obie zamartwiały się wieczorami o królestwo.
Królowa pokładała w Ikuto wiele wiary.
Królowa, elfka
wraz z towarzyszem oraz Naruto siedzieli właśnie w bibliotece, która znajdowała
się na piętrze budynku Akademii Magii. Ogromne, przestronne wnętrze
rozświetlały wysokie okna, przez które leniwie wpełzały promienie słońca.
Zebrane księgi i zwoje tworzyły wspaniały, bogaty księgozbiór. Rzędy starych,
drewnianych regałów uginały się od wyjątkowych egzemplarzy, niedostępnych
nigdzie indziej, a powietrze pachniało pergaminem i słowami natchniętymi wiedzą,
tworzonymi i zbieranymi przez tysiące twórców do wieków. W tym miejscu wyczuwało
się magiczną i tajemniczą atmosferę, a kurz wirujący niczym złoty pył, tańczył
pod nieznaną nikomu powolną melodię.
Sakura prowadziła
z Naruto ożywioną rozmowę o magii ognia, który, choć to rzadko spotykane w
Bumithrii, posługiwał się magią powietrza. W tutejszej akademii nauka innej
magii, jak ognistej przysparzała dużo trudności, więc Naruto niekoniecznie
polegał na swoich umiejętnościach w tej dziedzinie. Posiadał ledwie poziom
zaawansowany, co dało dziewczynie do myślenia.
- Musiało ci być
ciężko. To, że nie władasz żywiołem ognia, oznacza, że płynie w tobie krew elfów.
Pierwszy raz
zobaczyła, na tej wiecznie pogodnej twarzy, taki wyraz strapienia.
- Masz rację.
Żyłem na uboczu. Wiesz, to tak jakbym zdradził krainę, jakby moja matka, no
cóż… - Zacisnął pięść w zdenerwowaniu, a jego błękitne oczy przeżarł ból. -
Nigdy nie poznałem ojca. Zawsze żyliśmy na marginesie, byliśmy tłem, albo obiektem
drwin i szyderstw i nikt nas nie bronił. Tutaj to normalne.
- Przepraszam. Ja
nie chciałam przywoływać złych wspomnień. - Kobietę ukąsiły wyrzuty sumienia.
Blondyn pokręcił
głową i znów się uśmiechnął, odganiając z głowy ciemne chmury.
- Już się z tym
pogodziłem. Poza tym znalazłem przyjaciela, chociaż moje początki z nim wyglądały
podobnie, jak twoje. - Roześmiał się, widząc konsternację w zielonych oczach. -
Tak, tak lepiej uważaj.
Nagle pożałowała,
że współczuła Naruto. Nie chciała robić mu jednak przykrości, więc po prostu
znów zaczęła przeglądać pożółkłe stronnice księgi, pertraktującej o wszystkich
naturach magii.
- Oj, no nie
obrażaj się na mnie. Przepraszam. Wiem, że twoje położenie jest zgoła inne. W
końcu jesteś u niego w niewoli.
Sakura
westchnęła. Na blondyna nie dało się długo złościć. Położył dłoń, na przegubie
jej ręki, żeby podniosła wzrok. Jednak coś odwróciło jej uwagę od jego
poprzednich słów i błękitnych, skruszonych oczu.
Naruto zawsze
nosił lniane koszule, które zakrywały jego ręce aż po nadgarstki, ale gdy
wyciągnął dłoń, dostrzegła powyżej głębokie blizny po oparzeniach. Przecież
mówił, że nie posługuje się magią ognia!
Odruchowo
chwyciła rąbek materiału i podsunęła go do góry. Nie mogła powstrzymać szoku,
który bezwiednie wymalował się na jej twarzy. Cała jego skóra pokryta była w
bliznach po skaleczeniach i oparzeniach… Królowa musiała mocno wytężyć wzrok,
żeby znaleźć choć centymetr zdrowej tkanki.
- Naruto, co to
jest! - wykrzyknęła przestraszona. - Kto ci to zrobił?!
Hinata też
zwróciła swoje spojrzenie na skórę mężczyzny.
Blondyn zabrał
rękę i zakrył ją ubraniem. Wzrok uciekł mu w bok.
- Spokojnie. To
normalne u pogromców bestii. - Wzruszył niedbale ramionami.
- Że co? -
zdziwiła się Sakura. Nie wiedziała, o czym blondyn mówi.
- Jestem pewien,
że w Esselunith też macie różne dziwne profesje. Widzicie… stworzenia żyjące na
tych ziemiach nie są tak przyjazne i rozumne, jak w twoim królestwie. Jedynie
mantikory, wiwerny i smoki są bardziej ludzkie. Reszta to potwory rodem z najgorszych
koszmarów, ale da się je oswoić. To jak ułaskawianie dzikiego psa, albo konia.
Tyle że moje koniki mają ostre zęby, szpony, a nierzadko plują też jadem. Stąd
też to. - Skrzywił się i podwinął lewy rękaw koszuli, a oczom kobiet ukazała
się blizna gorsza od poprzednich. Wyglądało to tak, jakby ktoś wyrwał spory
kawałek ciała z ręki Naruto. Potworna szrama ciągnęła się od łokcia i dalej ginęła
pod materiałem. - Ta jest najgorsza. Wtedy dopiero odkrywałem swój talent i
miałem niemiłe spotkanie z zębaczem.
Spojrzenie Hinaty
od razu się zmieniło. W ułamku sekundy przeistoczyła się z nieśmiałego,
milczącego dziewczątka w rasowego medyka i pochyliła nad ranną ręką.
- Naruszenie
mięśnia, naderwanie ścięgna - wymruczała, jak w amoku. Złożyła dłoń i zebrała w
palcach energię.
Naruto patrzył
oniemiały na zielonkawą poświatę, emanującą z jej ręki. Nie protestował, kiedy
przyłożyła zgrabne palce do zranienia. Sakura wiedziała, że to nie ma prawa go
zaboleć. Hinata jedynie prześwietlała jego tkanki, ale chłopak nie, więc
podziwiała go za odwagę i okazane zaufanie.
Przyjaciółka
królowej kontynuowała swoją ponurą wyliczankę.
- Zerwanie
połączeń nerwowych, częściowy niedowład czuciowy i ograniczenie ruchomości
mięśnia. - Energia zgasła, a jej właścicielka na wpół świadoma wydała
polecenie. - Zdejmij koszulę.
Dopiero, gdy
podniosła wzrok i dostrzegła szok w oczach Naruto oraz rozbawienie w Sakury,
oprzytomniała, a krew rozgrzała jej twarz wyjątkowo intensywnie.
- Przepraszam, to
był impuls - wyjąkała zawstydzona, zasłaniając dłońmi policzki.
Naruto parsknął
radosnym śmiechem.
- Z miłą chęcią
zdejmę dla ciebie koszulę panienko. - Mrugnął do niej flirciarsko.
Serce w piersi
elfki pogalopowało na dwóch nogach więcej niż zazwyczaj, a oczy zrobiły jej się
wielkie jak spodki, gdy chłopak zwinnie wyswobodził się z ubrania i
zaprezentował nienaganne umięśnienie.
Sakura o mało nie
udławiła się ze śmiechu. Dusiła chichot w ramieniu, odwracając głowę od Hinaty.
Dziewczyna wzięła
głęboki wdech i mając przedziwne wrażenie, że jej płucom brakuje tlenu, znów
się skupiła. Blizna, najwyraźniej po pazurach, ciągnęła się aż od obojczyka i
biła na głowę wszystkie inne, które miał na sobie.
Królowa zdawała
sobie sprawę, że w Bumithrii brakuje medyków i ludzie często umierają na różne
choroby, czy od zranień, co wiązało się z deficytem magów, władających ziemią,
jeśli w ogóle tacy tutaj żyli. Gdyby Naruto przytrafiło się to w Esselunith, najpewniej
nie zostałby mu żaden ślad.
- Fatalna robota.
Tkanki stopione gorącą stalą, żeby zasklepić ranę.- Ostrożnie, już bez magii,
obiema rękami badała, jak rana reaguje na ucisk. Chłopak wzdrygnął się, gdy
zahaczyła o jakiś zerwany nerw.
Hinata przerwała
i z zamyśloną miną pozwoliła Naruto się ubrać.
- Jeśli
pozwoliłbyś mi się zoperować, zrekonstruowałabym mięsień i ścięgno. Co do
nerwów, to raczej wątpię. Czucia w tym miejscu jako takiego nie odzyskasz, ale
przywrócę ci sprawność w ramieniu. Zgaduję, że nie możesz go zbyt wysoko
podnieść.
Chłopak westchnął
i niechętnie przyznając się do słabości własnego ciała, uniósł rękę ledwie na
wysokość barku.
Widząc w jego
oczach nutę strachu i niepewności, Sakura wkroczyła do akcji.
- Mogę cię
zapewnić, że Hinata to jeden z najlepszych medyków. U nas ludzie po takich
zranieniach nie mają nawet blizny. Rana jest stara, ale Hinata potrafi czynić
takie cuda, że mowę ci odejmie, jak zobaczysz efekt i na pewno nie z zawodu.
Naruto rozdziawił
usta jak ryba.
- Mówisz
poważnie?
Sakura
uśmiechnęła się, węsząc zwycięstwo i przyłożyła dłoń do serca w geście
przysięgi i czystości intencji.
- Nawet nie poczujesz
bólu. Na czas zabiegu uśpimy cię i znieczulimy. Będę Hinacie asystować, chociaż
pewnie i tak na niewiele się zdam.
- Super, no to
kiedy? - Nie potrzeba mu było więcej zapewnień. Ponadto ufał nowym
przyjaciółkom i chciał w końcu po dziewięciu latach odzyskać rękę.
Elfka zamrugała kilkukrotnie
zaskoczona jego optymistycznym podejściem.
- Em… może być
jutro. Muszę tylko dostać odpowiednie zioła, żeby sporządzić mieszankę
znieczulającą i usypiającą - odparła owładnięta szczerym, błękitnym
spojrzeniem.
Królowa
uśmiechnęła się do siebie w duchu. Oboje byli sobą zauroczeni.
- Zrób mi listę,
a je dla ciebie zdobędę, albo wspólnie pójdziemy do zielarza - zaoferował.
- Nie jestem
pewna, czy znajdę tu to, czego mi potrzeba. - Ach… przesadny pesymizm Hinaty czasami
irytował Sakurę.
Jednak Naruto nie
odpuścił. Uśmiechnął się przewrotnie, zeskoczył z krzesła i wyciągnął dłoń w kierunku
dziewczyny.
- Chcesz się
przekonać?
Skonfundowana
jego zniewalającym spojrzeniem i beztroskim uśmiechem, jak w transie chwyciła
wyciągniętą rękę.
Sakura już
wiedziała, że jej przyjaciółka wpadła po uszy i nie ma już dla niej opcji
„odwrót”.
- Idźcie, idźcie.
Ja tu jeszcze trochę posiedzę - powiedziała domyślnie, udzielając jednocześnie
przyzwolenia na coś całkiem innego, niż zwykły spacer do jakiegoś starucha.
- Sakuro, jesteś
pewna, że mogę cię tu zostawić samą? - zaoponowała Hinata i popatrzyła na
królową błagalnie, jakby jednak bała się iść z Naruto i zostać z nim sam na
sam.
- Spokojnie.
Wrócę do pałacu, jak tylko się ściemni. Nie zapominaj, że nie jestem bezbronna
- w cholewie jej buta wciąż tkwiły naostrzone sztylety. Wolała swój łuk, ale
rzucać też potrafiła.
- Czy to nie
będzie niebezpieczne? Może przysłać do ciebie Tsezil?
Tygrysica
wyruszyła na polowanie wraz z Nerahel i pewnie teraz dobrze bawiła się w lesie.
- Jestem pewna,
że nie ma takiej potrzeby - odparła, uspokajając elfkę.
Hinata poddała
się z westchnieniem i zagwizdała cichutko, a Farhel umościł się na jej
ramieniu. Wcześniej też studiował jakąś księgę.
Sakura wróciła do
lektury. Doskonale to ukryła, ale gdy tylko drzwi się zamknęły i ucichły ich
wesołe rozmowy, przeszły ją ciarki, a na ramiona wystąpiła gęsia skórka. W
Bumithrii nie lubiła zostawać sama. Czuła, że to nie jest miejsce dla niej.
Niepokoiła ją cisza. Miała wrażenie, jakby obserwowały ją jakieś złe duchy tego
miejsca, a czarna energia wirowała wokół i sączyła się w jej myśli. Nie mogła
dłuzej skupić się na treści czytanych słów. Każde zdanie czytała kilkukrotnie,
a i tak nie docierał do niej sens. W końcu bez żalu zamknęła opasły tom,
oprawiony w poprzecieraną od starości skórę. Nie zawierał nic, czego by nie wiedziała.
Za oknem słońce z
każdą chwilą bardziej nieubłaganie chyliło się ku zachodowi, wylewając na
błękitne, bezchmurne niebo złoto, pomarańcze i czerwienie, a gdzieniegdzie
nawet fiolety. Niesamowity spektakl. Z racji późnej pory i świętowanego przez bumithrian
dnia odpoczynku, oprócz niej w sali znajdował się tylko dyżurny bibliotekarz.
Na szczęście też był człowiekiem, chociaż już u schyłku życia. Miał siwą, kozią
bródkę i sumiaste, podkręcone na końcach włosy. Najwyraźniej też czegoś szukał.
Wertował księgi i rozwijał kolejne zwoje, ale nie mógł się opanować i od czasu
do czasu zerkał na królową. Jej różowe włosy same przyciągały spojrzenie.
Sakura odłożyła
księgę na miejsce i wędrowała wzrokiem po półkach. Niewiele znalazła tu pism o
magii powietrza, wody czy ziemi. Właściwie nie natknęła się jeszcze na żadne porządne
treści. Większość z nich w ogóle się nie przydawała. Wiedziała, że
arcymistrzowie magii wody potrafią takie cuda, o jakich prostym ludziom się nie
śniło. Sakura uzyskała tytuł mistrza i niedługo po tym musiała zasiąść na
tronie. Nadmiar absorbujących ją do szczętu spraw, problemów i obowiązków
sprawił, że nie miała czasu nawet pomyśleć o dalszej nauce.
Zrezygnowana
zdjęła z regału pierwszy lepszy tom. Nosił tytuł „Magia ognia - geneza i właściwości”,
podobnie, jak wiele innych. W Esselunith żyło kilku magów władających żywiołem
ognia, a raz na pięćdziesiąt lat ktoś zostawał arcymistrzem, by kształcić
kolejne pokolenia.
Karty księgi
emanowały sprzecznymi, z jej własnymi, wibracjami. Sakura władała wodą, a ogień
był jej przeciwieństwem. Istniało tak zwane koło żywiołów, opisujące zależności
między nimi i widniało na pierwszych stronach, znalezionej księgi.
Na północy: Ogień
- suchy i gorący.
Na wschodzie:
Powietrze - mokre i gorące.
Na południu :Woda
- mokra i zimna.
Na zachodzie:
Ziemia - sucha i zimna.
Ogień niszczy.
Woda daje życie. Zwalczają siebie nawzajem. Powietrze podsyca ogień, ziemia
jest jego paliwem. Powietrze stanowi dla wody barierę, a ziemia ją pochłania.
Każde dziecko w obu krainach i poza nimi znało podstawy.
„ Ogień jest siłą zniszczenia, symbolem
śmierci. Ogniem władają jedynie ci, w których przeważa ludzka natura.
Powiązanie zależy od pokolenia i uaktywnienia się odpowiednich genów.”
To też Sakura
doskonale rozumiała. Dlatego W Esselunith żyły osoby o trzech pozostałych
naturach. Ludzie w jej królestwie od wieków mieszali się z elfami i
krasnoludami. Nie mogło być mowy o przewadze innej krwi, chyba że w
szlacheckich rodach, gdzie małżeństwa aranżują rodziny młodych.
„ Magia ognia w przeciwieństwie do
pozostałych, potrzebuje jedynie energii wewnętrznej. Nie polega na siłach z
zewnątrz. Umiejętności zdobywa się łatwo, jednak wiele energii pochłania
utrzymanie technik. Mag ognia potrzebuje ogromnych pokładów własnej energii, ale
jego potęga nie ma sobie równych.”
Ostatnie zdanie
utwierdziło królową w przekonaniu, że księgę pisał ognisty. Miała jakieś
mgliste pojęcie o tym żywiole. Wiedziała, że źle wykonana technika niesie ze
sobą ryzyko utraty życia. Ogień zawsze niósł ze sobą niebezpieczeństwo.
- Widzę królowo,
że nie możesz doszukać się interesujących cię informacji. - Wzdrygnęła się, gdy
obcy głos przeciął ciszę, a włoski na jej ciele zjeżyły się ostrzegawczo.
Jednym zwinnym, niezauważalnym ruchem przyłożyła otrze sztyletu do gardła,
które tak ją zaniepokoiło. Wystarczyło, że już wcześniej była spięta.
Patrzyła zimno w
szare oczy, zastanawiając się, czy ma posunąć się dalej. Nie dopatrzyła się w
nich strachu, a jedynie rozbawienia. Z zaskoczeniem zauważyła sędziwą, pomarszczoną
twarz, sękaty nos, siwą bródkę i wąsy dyżurnego biblioteki. Zrobiło jej się
głupio, że tak go potraktowała. Chciał być tylko uprzejmy.
- Przepraszam. To
miejsce mnie niepokoi. - Odgarnęła włosy z twarzy i odetchnęła głęboko,
uspokajając się. - Jestem Sakura Haruno, ale wnioskuję, że wiesz.
Przygarbiony
wiekiem starzec uśmiechnął się ciepło.
- Tak,
naturalnie. Jestem Reinir i pracuję dla Akademii Magii jako nauczyciel, a dziś
zgłosiłem się do pilnowania biblioteki, bo chciałem tu czegoś poszukać no i
rzecz jasna znalazłem. Widziałem, że nie możesz odszukać dobrej księgi. - Głos
miał naznaczony starością i na pewno głęboką mądrością.
Sakura skarciła
się w myślach za swoją nieuwagę. Nie zareagowałaby tak gwałtownie, gdyby nie te
głupie myśli.
Mag, wyglądający
jak piaskowy dziadek, wzbudził w Sakurze zaufanie.
- Dziwię ci się,
że nie odskoczyłeś. - Chciała się upewnić, że nie przestraszyła go za bardzo.
- Och… wierz mi.
Zrobiłem w swoim życiu już wszystko, co chciałem. I tak czas okazał się dla
mnie łaskawy. W tym mieście chyba nie ma większego starca ode mnie. - Zaśmiał
się wesoło. - Nie oczekuję już niczego. Czekam tylko, aż zabierze mnie śmierć,
a zginąć z twojej ręki byłoby zaszczytem. No i to też moja wina. Nie powinienem
zachodzić cię od tyłu, wiedząc, że twoje umiejętności walki są nieprzeciętne.
Patrzył na Sakurę
pogodnie z nutą pobłażliwości, jakby spoglądał na niesforne dziecko.
W takim układzie,
dziewczyna postanowiła skorzystać z pomocy.
- Jaka jest
natura twojej magii Reinirze?
- Och… taka jak
większości Bumithrian rzecz jasna - ogień, ale myślę, że mogę pomóc ci znaleźć
odpowiednie księgi królowo. Znam to miejsce lepiej, jak własną kieszeń. Oj tak.
Czasami zdarza mi się zapominać, co chowam po kieszeniach…
Sakura westchnęła
i uśmiechnęła się.
- Dziękuję ci za
dobre chęci, ale nie sądzę, żeby księgi coś mi dały. Widzisz moim żywiołem jest
woda. Potrzebowałabym arcymaga wody i treningu.
Władczyni już
miała się ukłonić, by odejść, ale figlarny, psotny uśmiech staruszka ją
zatrzymał.
- Dlaczego
uważasz, że skoro władam inną naturą magii, nie będę w stanie podnieść twoich
umiejętności, pani? Magia pozostanie magią, niezależnie od swojej natury.
Dziewczyna nie
wątpiła w mądrość maga, ale wszystko mówiło samo za siebie. Tutaj nie szkolono
dobrych magów innych żywiołów.
- Wybacz mi
Reinirze, ale sama jestem na poziomie mistrza. Chyba nie powiesz mi, że macie
tutaj arcymistrza, który mnie czegoś nauczy? - Czekała aż w końcu mag
skapituluje, ale on miał inne plany.
- Królowo, chyba
nie powiesz mi, że wierzysz w dyplomy? Może mamy niewielu magów innych
żywiołów, ale oni wcale nie są słabi. Żyją na uboczu, bo to wpół elfy, jednak
myślę, że możesz być zaskoczona, gdy dowiesz się rzeczy, jakich nie poznałabyś
nigdy w Esselunith. Daj sobie i mnie szansę. Uczyń mi ten zaszczyt. Jestem
bardzo ciekaw, czy okażesz się równie zdolna jak panicz Uchiha.
Sakura wyczuła,
że to jawna prowokacja ze strony starca. Jednakże musiała przyznać, że
przekonywująca. Czy mogła coś na tym stracić? Nie, jedynie zyskać. Zaintrygował
ją sens jego ostatnich słów.
- Czy ty chcesz
mi powiedzieć, że byłeś mistrzem Sasuke Uchihy? - Otworzyła szeroko oczy,
widząc uśmieszek pod białymi wąsami.
- Jeśli jesteś
zainteresowana moją propozycją, przyjdź jutro do biblioteki.
Nie czekając na
odpowiedź, odwrócił się na pięcie i wyszedł z biblioteki, pogwizdując pod
nosem.
Królowa zamyśliła
się. Ach… toż to ci sprytny intrygant! Doskonale wiedział, że nie da jej to
teraz spokoju! Nie znała Reinira i jego intencji. Mógł tylko stwarzać pozory
pomocnego, a w rzeczywistości chcieć ją skrzywdzić, ale tak bardzo ją kusiło. A
nuż wyjdzie jej to na dobre, no i dostała szansę, żeby poznać sekrety Sasuke
Uchihy.
Zarzuciła na
siebie płaszcz. Słońce zaczęło chować się za horyzontem.
Tsezil wracała
właśnie z polowania. Nareszcie rozprostowała nogi i uciekła od tych kamiennych
pomieszczeń. Uwielbiała zapach lasu, pęd powietrza, napięte w biegu mięśnie.
Wcześniej nie pozwoliła sobie opuścić Sakury, ale wiedziała, że jest bezpieczna
z Hinatą i Naruto.
Tygrysica dobrze
spędziła czas w towarzystwie Nerahel, która znalazła sobie legowisko w pobliżu
komnat Uchihy, by móc go obserwować. Póki co nie robił niczego podejrzanego,
ale obie zastanawiało, dlaczego nie odesłał tych wszystkich stworzeń z powrotem
na bagna. Armia Bumithrii wciąż stacjonowała w mieście.
Smoczyca widziała
porozbijane obozowiska, pozajmowane okoliczne wsie, zaludnione puste chałupy.
Sama warownia obfitowała w tłumy uzbrojonych istot niemal wszystkich
bumithriańskich gatunków. Co chwilę wybuchały jakieś spory, ale za zabójstwo
nałożono karę śmierci i niewielu miało odwagę, by odebrać komuś życie.
- Wydaje mi się,
że oni w jakiś niepojęty sposób, niezależnie od rasy są wyjątkowo zjednoczeni.
Jakby zaraz mieli stanąć do walki z okropnym złem i potrzebowali wspólnego
porozumienia. Nie wiem, o co chodzi, ale postaram się dowiedzieć. Moje gabaryty
trochę nie pozwalają mi, żebym została szpiegiem… - W spojrzeniu Nerahel czaił
się niepokój.
Tygrysicę też
martwiły te ciche ruchy Uchihy. Nie było mowy, żeby mu zaufała. Wiedziała, że
chciał coś ugrać tym sojuszem, a nie zagrać Esseluńtczykom na nosie. Pytanie
tylko, co. Nie zamierzała tracić czujności i przy najbliższej okazji posłużyć
wyczulonym słuchem.
Zmierzała powoli
do komnaty, którą dzieliła z Sakurą, gdy nagle naprzeciw wyszła jej mantikora
pana zamku.
Tsezil
przystanęła i spięła się w gotowości. Uważała Mortifera za dziwną istotę. Niby
był wielkim magicznym lwem z gęstą, niemal czarną grzywą, który nieco górował
nad nią wzrostem, ale miał trzy pary zielonych oczu, zakończony kolcem jadowym
ogon, dłuższe niż normalnie uszy i cztery spiczaste rogi wyrastające z czaszki.
Jeszcze nie zdarzyło mu się zabrać głosu, podczas wspólnych spotkań.
Nagle otworzył
szeroko paszczę, odsłaniając wszystkie ostre zębiska i zaryczał potężnie,
patrząc na tygrysicę, która stała nieugięcie i gdy tylko skończył
zaprezentowała mu się równie majestatycznie, w pełnej krasie. Dla postronnego
obserwatora mogłoby to wyglądać niemal groźnie, ale ani mantikora, ani
tygrysica nie miały złych zamiarów. To był test. Pokaz siły. Rzucenie wyzwania.
I najwyraźniej
Tsezil zyskała uznanie.
- Jestem
Mortifer, towarzysz króla Bumithrii, Sasuke Uchihy - przedstawił się dumnie,
mrukliwym, basowym głosem tak charakterystycznym dla kotowatych.
Tygrysica starała
tłumić w sobie nieodparte wrażenie, że się z nim dogada. Jeszcze niedawno
myślała tylko o tym, jak rozerwać jemu i królowi gardła. Jednak okazało się, że
nie ważne w jakim stopniu byłby dziwadłem, pozostawał lwem, a ona tygrysem.
Jeśli chodzi o to powinowactwo, to zawsze występowała wśród kotowatych dziwna
więź. Żaden nie lubił krzywdzić pobratymców, chociaż oczywiście od każdej
reguły są wyjątki.
Tsezil mimo
wszystko nie zamierzała nikomu pobłażać. Zachowała czujną i surową postawę.
- Nazywam się
Tsezil.
Mortifer
delikatnie schylił łeb w wyrazie szacunku. Tygrysica nie musiała, była samicą.
- Król chciał,
żebym upewnił się, czy ty, twoja królowa i jej pozostali towarzysze jesteście
już bezpieczni w swoich komnatach, a także przekazał informację, że za trzy dni
król oczekuje was w sali tronowej. Przyśle do was panicza Naruto. - Mantikora
nie mogła powstrzymać ciekawości i spoglądała ukradkiem na rogi rozmówczyni.
Nigdy wcześniej nie widział tygrysa benguickiego. Tsezil jego bezpośredniość
trochę irytowała, ale nie wypadało jej zwrócić mu uwagi. Była w końcu dumna ze
swoich rogów, świadectwa siły.
- Właśnie szłam
do naszej komnaty. Nie jestem pewna, czy królowa już wróciła. Poszła dziś do biblioteki,
a ja do lasu.
Tygrysicę
zastanawiało, czy oczy Mortifera dają mu jakieś specjalne możliwości widzenia.
Każda para była od siebie troszeczkę mniejsza i miała nietypowy dla lwów kolor.
- Proszę, czy
mogłabyś to dla mnie sprawdzić? Muszę mieć pewność. O zmroku nie jest tu
najbezpieczniej, a już szczególnie dla elfów.
Do Tsezil wróciły
wcześniejsze dywagacje. Nie rozumiała, dlaczego Uchiha potraktował je tak
ulgowo. Oczywiście, nie chciał śmierci Sakury, bo od tego zależał sojusz, ale
równie dobrze mógł wszystkie wtrącić do lochu i nie musiałby martwić się, gdzie
są.
- Jeśli pójdziesz
ze mną, otrzymasz odpowiedź.
Tygrysica wznowiła
swój wdzięczny krok, wzburzając brązowozłote futro każdym stąpnięciem.
Mantikora wyrównała z nią kroku i przeszli w milczeniu dalszą część korytarza.
Gdy zatrzymali się przy właściwych drzwiach, Mortifer przystanął za ścianą, a
Tsezil weszła do środka. W komnacie nie paliły się świece, a po zapachu Sakury
nie było ani śladu. Towarzyszka królowej mocno się strapiła. Miała szczerą
nadzieję, że może jest obok z Hinatą, dlatego nie zważając na towarzysza
Uchihy, przekroczyła drugie drzwi. I tu spotkał ją zawód.
- Wygląda na to,
że jeszcze nie wróciły - oznajmiła w końcu niespokojna.
Mantikora skinęła
ze zrozumieniem.
- Kiedy się
zjawi, poinformuj mnie proszę. Będę w komnacie na końcu korytarza.
Tsezil zgodziła
się mruknięciem. Nawet gdyby Mortifer nie powiedział jej, gdzie szukać i tak
odnalazłaby go po zapachu. Zamierzała ostro złoić Sakurę po powrocie. Obiecała
sobie, że nie pozwoli jej więcej iść gdzieś tylko z Hinatą.
Tygrysica
spojrzała pytająco na mantikorę, która nie ruszyła się z miejsca.
- Jeśli zechcesz
następnym razem udać się na łowy, mogę wskazać ci bogate w zwierzynę tereny, a
gdyby twoja towarzyszka nie pojawiła się za godzinę, przyjdź do mnie. - Po tych
słowach, nie czekając dłużej, odszedł.
Tsezil nie miała
czasu roztrząsać propozycji postawionej przez Mortifera, tylko pobiegła do
biblioteki.
- Jeśli ty miałaś
zamiar przetrzepać mi skórę, to ją powinnaś zamordować! - Sakura krążyła nerwowo
po komnacie, wydeptując ścieżkę na miękkim dywanie.
Zaniepokojona
nieobecnością królowej w zamku, tygrysica poszła jej szukać, ale znalazła
przyjaciółkę tuż przed wejściem na błonia, więc momentalnie się uspokoiła, jednak
teraz obie martwiły się o Hinatę. Na zewnątrz zapadły już zupełne ciemności, a
elfka i Naruto wciąż nie wracali.
- Może nie
powinnam jej puszczać samej? A jeśli coś się stało? - Pomiędzy brwiami
władczyni pojawiła się pionowa zmarszczka, będąca efektem strachu i
przyjaciółkę.
- Ach… ten
mężczyzna… Z tego mogą być kłopoty - wymruczała przezornie, wypowiadając na
głos obawy, które Sakura starała się w sobie stłumić. Po chwili namysłu kobieta
pokręciła energicznie głową. Jej towarzyszka zauważyła w zielonych oczach
rozterkę. - To pewnie i tak by się stało. Prędzej, czy później. Nie wiem, czy
zdajesz sobie sprawę, ale Hinata stała się piękną kobietą. Tylko studia nad
magią tak ją pochłonęły, że nie dostrzegła, ilu ma adoratorów. - Tygrysica
leżała rozparta na łożu, a końcówka jej pręgowanego ogona drgała delikatnie,
odliczając kolejne sekundy.
- Wiem, Tsezil.
Myślę, że dobrze trafiła. Naruto to dobry chłopak.
- Jednak i tak
sądzę, że z tego będzie zamieszanie. - Ziewnęła szeroko.
- Nie, z tego
może być wyłącznie szczęście - zaprzeczyła Sakura, chociaż malutki płomyczek
niepokoju i egoizmu gdzieś się w niej tlił.
- Cóż, na razie
dajmy jej się trochę wyszaleć. Nie dzieje się nic złego, więc nie wyżywaj się
na niej, jak wróci. Jej też należy się coś od życia.
Królowa spojrzała
na tygrysicę rozdrażniona. Przez jej słowa miała teraz w głowie mętlik.
- Jestem pewna,
że gdyby chodziło o mnie, martwiłabyś się dużo bardziej - odparła z wyrzutem.
Tygrysica
zaśmiała się mrukliwie.
- Oczywiście, że
tak.
W końcu jakieś 10
minut później królowa usłyszała wdzięczny dźwięk głosu elfki i śmiech Naruto.
Odetchnęła z ulgą, ale jej złość wcale nie stopniała.
Ostrożnie
uchyliła dębowe drzwi komnaty.
Blondyn ucałował
alabastrową dłoń Hinaty i delikatnie zawiesił na jej ramieniu torbę z ziołami,
którą wcześniej niósł. Sakura nie widziała reakcji, stojącej już u progu
przyjaciółki, ale znała ją na tyle dobrze, że była pewna iż na jej policzkach
wykwitł dorodny rumieniec.
Nie mogła się do
siebie nie uśmiechnąć.
- Tsezil, możesz
powiedzieć Mortiferowi, że jesteśmy już w komplecie. - Puściła do tygrysicy
porozumiewawcze oko, a sama wyszła i zapukała do drzwi obok.
Elfka od wejścia
obdarowała ją promiennym, nieśmiałym uśmiechem.
- I co, randka
się udała? - zapytała prowokacyjnie Sakura, z konspiratorskim wręcz uśmiechem.
Czerwień jeszcze
nie zdążyła zejść z twarzy Hinaty, a przyjaciółka już prowokowała u niej nową
porcję rumieńców.
- Ależ to nie
była randka Sakuro… - zaprzeczyła, jakby sama w to nie wierzyła.
Kobieta
roześmiała się serdecznie, poklepała elfkę po ramieniu, wzięła od niej torbę i
zaczęła rozpakowywać zawartość.
- Dobrze, dobrze.
Zajmijmy się ziołami, a ty w tym czasie opowiesz mi jak było.
Hinata znała upór
królowej, więc zrezygnowana zdjęła słabą maskę opanowania i zaczęła opowiadać z
taką energią jak nigdy przedtem.
- Na początku
byłam trochę skrępowana, ale Naruto tak dużo mówił, że nie wiem kiedy też
zaczęłam.
- No proszę. Ty i
„dużo mówić”! Ale cuda! - Sakura trochę naigrywała się z nieśmiałości Hinaty.
- Zabrał mnie do
zielarza, a właściwie maga ziemi. Wbrew pozorom miał bardzo dużo różnych ziół i
to nawet takich, które ciężko dostać. Żyje raczej na uboczu. Trochę tego nie
rozumiem. Pół elfy traktowane są tu jak wyrzutki społeczne, albo jakaś zaraza.
- W głosie elfki Sakura wyczuła sprzeciw i żal.
- Wiem Hinata. -
Westchnęła cicho. - To niesprawiedliwe, ale tutaj mieszanie się ludzi z elfami
jest niedopuszczalne i traktowane jak zdrada. Eh… jakby to, jaki się ktoś
urodził miało wpływ na jego wartościowość jako jednostki. Jednak zapewne, gdyby
w Esselunith spotkać Bumithrianina pół-elfa, sytuacja przedstawiałaby się
podobnie. - Królowej też bardzo się nie podobało, że jej krewniacy żyją tutaj
niemal pod ziemią, jednak jej uwagę przyciągnęło tak naprawdę coś innego.
Hinata
wspomniała, że mag miał rzadkie zioła. Ciekawiło ją, czy właśnie o tym mówił
Reinir.
- No właśnie -
przytaknęła.
- „No właśnie” -
Sakura powtórzyła za nią jak echo, zabarwiając słowa szczyptą złośliwości. -
Jesteś bardzo urocza, gdy próbujesz odciągnąć mnie od właściwego tematu
rozmowy. Bardzo sprytne.
Kobiety ze
śmiechem kontynuowały rozmowę. Królowa zyskała pewność, że Naruto też spodobał
się Hinacie.
Sporządzenie
odpowiednich mikstur zajęło im trochę czasu. Pożegnały się dopiero jakieś dwie
godziny później.
- Tylko pamiętaj
- z uśmiechem przestrzegła elfkę - nie zakochaj się w nim zbyt szybko. Niech
się trochę pomęczy. - Zachichotała na widok jej zmieszanej miny i dodała
jeszcze na odchodnym. - Widzimy się jutro rano. Zrobię miejsce na swoim stole. Zobaczymy,
czy jak go pokroisz dalej będzie taki chętny do zalotów.
Dziewczyna znów
oblała się rumieńcem, ale uszczęśliwiło ją, że Sakura akceptuje taki stan
rzeczy.
Królowa zastała w
komnacie drzemiącą tygrysicę. Sama przebrała się do snu i położyła, wtulając
się w miękkie futro.
Nazajutrz Naruto
zgłosił się do Hinaty punktualnie po śniadaniu. Doskonale to ukrywał, ale
Sakura czuła, że jednak jest zdenerwowany. Dlatego też, gdy położył się na
przykrytym prześcieradłem blacie z poduszką pod głową, królowa pochyliła się
nad jego uchem.
- Bez obaw
amancie. Za chwilę znów będziesz śliczny i gładki.
Naruto uśmiechną się
z wdzięcznością i wreszcie rozluźnił.
Hinata wyjęła
przygotowane wcześniej mikstury: nasenną i znieczulającą oraz skalpel. Na widok
stalowego ostrza, Naruto zrobił nietęgą minę.
- Panienko
Hinato, nie spodziewałem się, że bawisz się takimi zabawkami.
Elfka uśmiechnęła
się, niczym anioł.
- Wiesz, całkiem
dobrze strzelam też z łuku, chociaż Sakura jest sto razy lepsza.
Naruto
najwyraźniej rzeczywiście nie sądził, że tak łagodna dziewczyna może dzierżyć w
ręku jakąkolwiek broń, jednak ta nie dała mu już nic powiedzieć. Podała mu oba
przyrządzone wywary i po chwili chłopak spał jak zabity.
Hinata poratowała
się głębokim oddechem i sięgnęła po skalpel. Musiała zedrzeć zeszpeconą skórę,
by dotrzeć do wnętrza ręki.
Królowa
wiedziała, że taka operacja wymaga ogromnej wiedzy i zdolności, ale nie wątpiła
w elfkę. Pozwoliła dziewczynie pracować. Od czasu do czasu ścierała krew i obserwowała,
jak zielona energia pobudza podział komórek, a tkanki wracają tam, gdzie
powinny i po upływie godziny odrasta nowa skóra. Widywała już jak leczą medycy,
ale zawsze robiło to na niej niesamowite wrażenie. Miejsce po operacji było
trochę zaróżowione, ale taki stan miał się utrzymać tylko do końca dnia.
- Dobra robota
Hinata - pochwaliła wyczerpaną przyjaciółkę.
- Możemy go
wybudzić - doceniła gest słabym uśmiechem.
Sakura podała jej
wodę. Po czym obie odetchnęły głęboko z satysfakcją.
Królowa wyjęła z
jednego ze słoików medyka zasuszony listek. Rozgniotła go w palcach i potarła
pod nosem Naruto. Roślina spełniła swoje zadanie i po chwili powieki chłopaka
zaczęły drżeć, by ukazać zaspane, błękitne oczy. Mikstura nasenna musiała go
trochę oszołomić, bo dopiero po upływie kilku minut naprawdę się rozbudził i
podniósł do pozycji siedzącej.
Spojrzał na
kobiety i widząc ich zwycięskie uśmiechy, sam też się rozpromienił. Nieśmiało
zerknął na swoją rękę i zamarł. Otworzył oczy tak szeroko jak jeszcze nigdy.
Ostrożnie, jakby się bał, że to tylko iluzja dotknął gładkiej skóry z niemal
nabożną czcią.
- O kurcze… -
Zapomniał o elokwencji, gdy wyciągną rękę ponad swoją głowę i opuścił. Bez
bólu. Bez wysiłku.
Chyba pierwszy
raz zabrakło mu słów w obecności gości z Esselunith.
Podniósł wzrok na
Sakurę, a następnie na Hinatę. Na jego twarzy wyraz niedowierzania zastępowała
ogromna radość. Zwinnie zeskoczył z blatu i znienacka podniósł i uścisnął
elfkę, przyprawiając ją o palpitacje.
- Dziękuję,
dziękuję, dziękuję. - Kręcił się z nią wokół własnej osi.
Hinata
zachichotała, ale skarciła go, gdy tylko odstawił ją na ziemię.
- Tylko uważaj.
Nie nadwyrężaj ręki przez jakiś czas. Tkanki są nowe i delikatne, trochę jak u
niemowląt. Szczególnie ścięgno.
Naruto skłonił
się w pas i ucałował im obu dłonie, a potem wybiegł z komnaty niemal w
podskokach.
- Dobra robota -
powtórzyła Sakura z szelmowskim uśmiechem i objęła przyjaciółkę ramieniem. -
Bardzo dobra.
****
Proszę Państwa, oto rozdział. Rozdział wstał wcześnie dziś. Chętnie Państwu się spodoba. Nie spodobał? - A to szkoda.
Jak widać na załączonym obrazku nie mam talentu do pisania rymowanek. Cóż, do następnego.
Bardzo podoba mi się ta notka jednakże brakuje mi tutaj Sasuke. Jakoś tak cicho bez niego :P Cieszę się, że Naruto i Hinata mają się ku sobie ;) Zresztą jakby mogło być inaczej? :P Jednak rozumiem obawy Sakury. Jeśli postanowią być razem to Sakura prawdopodobnie straci przyjaciółkę, czego mam nadzieję uda się uniknąć :D
OdpowiedzUsuńMi również nie podoba się to, że Sasuke nie odesłał wojsk. To taka cisza przed burzą. Ciekawa jestem co takiego on knuje, bo jak wiadomo jest nieprzewidywalny. Nie zdziwiłabym się gdyby jednak postanowił kontynuować wojnę nie zważając na warunki sojuszu. Jednak to świadczyłoby tylko o jego braku honoru na co jak wiadomo nie może on sobie pozwolić :P
Interesujące są również relacje między Tsezil i Mortiferem ;) Zastanawiam się czy tutaj również postanowisz wplątać "pewne" wątki? :P Byłoby to z pewnością ciekawe :)
Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D
Pozdrawiam i życzę weny!
Tak sobie pomyślałam, że może w końcu wezmę się za odpisywanie na komentarze. Ten rozdział faktycznie był bardziej leniwy.
UsuńZ Tsezil i Mortiferem wciąż się zastanawiam,a le chodziło mi raczej o pokazanie, że zarówno towarzysz Sakury jak i Sasuke potrafią się dogadać, a tym samym... wniosek zostawiam do weryfikacji.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam
Ikula
Eh.. Dziś rozdział taki jakiś... Spokojny? Chyba tak to można określić.
OdpowiedzUsuńOgólnie rzecz ujmując, to wątek skupił się na rozwijaniu relacji między Naruto i Hinatą. Atmosferę panującą w tym wpisie można określić jednym słowem: słodko :3
Ciekawa jestem, co chce od Sakury Sasuke, że wzywa ją do sali tronowej za ileś tam dni (moja pamięć jest świetna xD).
Mam nadzieję, że Tsezil i Mortifer się jakoś dogadają. W końcu oboje są w pewnym sensie kotami.
No nic. Pozostaje mi czekać, aż nasza "zakochana parka" w końcu się spiknie ;).
PS.: Sorry, że tak krótk, ale nie mam dziś weny ;<
Weny życzę!
Wikuś Chan
Mogę zapewnić, że na sali tronowej będzie ciekawie (z tego, co pamiętam, chyba we wtorek).
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam
Ikula
Witaj!
OdpowiedzUsuńTen mistrz, Reinir... "Rei" to po japońsku m.in. dusza, nasywa mi się też skojarzenie z Raitonem. Ciekawi mnie, czy Uchiha potrafi używać w twoim opowiadaniu błyskawicy. Jest mowa o czterech żywiołach, ale to opowiadanie ma trochę wspólnego z Avatarem: Legendą Aanga, m.in.ze względu na to, że nie chodzi tu o kontrolę chakry, tylko raczej o magię żywiołów. Z kolei w Avatarze najlepsi magowie ognia władali błyskawicą, więc się nie zdziwię, jeżeli Uchiha będzie nią też władał (skoro był takim dobrym uczniem). Właśnie, nie było go w tym rozdziale! Trochę smutno bez niego, bynajmniej mnie, ale na całe szczęście Naruto i Mortifer byli, a ten drugi nawet się odezwał, oraz zaoferował pomoc Tsezil w znalezieniu miejsca łowów. Na wielki plus było dodanie tego, że obydwoje należą do kotowatych, co ich łączy i... też ciekawi mnie, czy te jego oczy mają jakąś ukrytą moc.
Zachowanie wojsk Uchihy jest naprawdę dziwne, choć z drugiej strony... Odnoszę wrażenie, jakby to jednak nie miało związku z Esselunith, tylko innymi królestwami, oraz wydaje mi się, że możliwe jest, iż Bumithria to po prostu państwo wojskowych, gdzie do siły i bezpieczeństwa przywiązuje się większą wagę niż w Esselunith, które przypomina mi Konohę. Sasuke nie złamałby umowy... jest lepszym człowiekiem, niż się Sakurze wydaje - sama obecność Naruto na zamku, jako jego przyjaciela o tym świadczy, a jak to nie wystarczy, to jest jeszcze biblioteka - jak ktoś mający tyle ksiąg może być potworem? Potwory palą książki - jak robili to studenci w Rzeszy.
Jest coś jeszcze: z jednej strony wskazujesz, że mieszańce rasowi żyją na uboczu w Bumithrii, oraz ludzie nie są im przychylni, z drugiej zaś strony jest Naruto, przyjaciel Sasuke, który daleko zaszedł.
NaruHina widzę, że dobrze ci wychodzi. Naruto w roli osoby zainteresowanej Hinatą to dość niespotykane, przeważnie jej nie zauważa w innych opowiadaniach, lub już dawno ze sobą są - u ciebie obydwie strony coś robią i przyznam, że tak jest zdecydowanie lepiej.
No cóż, może faktycznie widzę wszystko w dobrych barwach... i nie piszę, co mi się nie podoba, lub co wydaje mi się dziwne... Na usprawiedliwienie mam to, że Eragona czytało mi się bardzo dobrze, a w klasie twierdzą, że sposób pisania Paoliniego w pierwszej części, i kolejnych też, nie był najlepszy. Myślę jednak, że coś uda mi się wyskrobać...
Naruto wydaje się być bardzo ufny, co mnie dziwi, biorąc pod uwagę otoczenie, w którym żyje. Nie wiem, jak on to robi, że od tak zaufał Hinacie i Sakurze w przypadku operacji. To nie jest dokładnie ta sama postać co w mandze, jest generałem i pewnie sporo przeżył. Jego pozytywna energia w kontraście z ponurą Bumithrią... wydaje się, jakby tam nie pasował.
Szacunek Bumithrian do Sakury też jest taki jakiś niepojęty. Rozumiem, że to królowa (a raczej, zgodnie z naszymi zasadami języka jest królem - królowa to żona króla), lecz jest teraz na terytorium obcego państwa, z którym niedawno jeszcze toczono wojny, oraz które chciało ją zniszczyć, wraz z jej królestwem i jest w niewoli. Zazwyczaj takich ludzi chce się dobić, a do pokonanego często nie ma się szacunku. To zachowanie względem niej + sposób rozstrzygnięcia konfliktu sprawia, że Bumithria wydaje mi się bardzo sympatycznym miejscem, jak dochodzi do tego historia Naruto, trudno uwierzyć mi, że mieszańce mają tam źle (zielarz jest magiem ziemi - na pewno mieszaniec, bo napisałaś, że tylko czyści rasowo ludzi posługują się ogniem). Co do tego traktatu pokojowego - świadczy to o wielkiej mądrości Uchihy (lub jego doradców, jeżeli takowych posiada), oraz o dbaniu o życie ludzkie. Esselunith i Bumithria są w gruncie rzeczy bardzo podobne.
Jednak, ze względu na przyrodę, wolę królestwo Uchihy - lubię bagna, lubię deszcz i lubię mgłę. Mam wiele powodów (na które miejsca nie starczało, musiałem usunąć, by zmieścić).
Zdecydowanie wolałbym mieszkać w Bumithrii... w domku gdzieś przy granicy bagien - byleby do miasta też było blisko. Magia ognia... wolałbym być jednak magiem ziemi, tak jak tamten zielarz.
Pozdrawiam :)
Jikukan Ido
Eh... Oczy Mortifera same w sobie są niezwykłe. Moim zdaniem nie potrzebują żadnej dodatkowej mocy. Nie róbmy z tych wszystkich stworzeń bogów. Co za dużo, to nie zdrowo.
UsuńJeśli chodzi o te wojska... po pierwszych dwóch zdaniach miałam Ci przyznać 10 punktów za domyślność, ale po następnych zdecydowałam, że jednak nie. Nie trafiłeś. Nie, Uchiha nie złamie pokoju, nie o to mu chodzi... ale nie powiem, o co. Słodka tajemnica ;)
Naruto w Bumithrii, to faktycznie fenomen. Pomimo atrakcji, które zapewniło mu życie, zachowuje optymizm i żyje dalej. Jego wytrwałość i ogromna chęć zaprzyjaźnienia się z Sasuke (Więcej o tym piszę w następnym rozdziale. Przybliżam rzeczywisty obraz więzi, jaka ich łączy.) to też coś niesamowitego i wziętego od Kishimoto, bo właśnie to uwielbiam w tej postaci. Naruto jest otwarty i nie ocenia nikogo po pozorach, a Bumithria, której obraz wykreowałam, to tylko punkt widzenia Sakury. Jesteś niecierpliwy, poczekaj aż zobaczysz tę krainę z innej perspektywy wraz z Sasuke.
Eragon... piękna książka fantasy, ale też słyszałam różne opinie. Rodzice Poliniego mają własne wydawnictwo, a on sam zaczął pisać tą historię w wieku 15 lat. Jego mama łamała mu zdania i tak na prawdę to tylko jej zasługa, że seria zyskała taką popularność.
Mówisz o szacunku Bumithrian do Sakury. W kolejnych rozdziałach wyraźnie zaznaczam, że tylko niewinne dzieci, czy starsze, mądre osoby, jak Reinir odnoszą się do niej w taki sposób. Pamiętasz scenę, gdy Sakura podążała w kierunku armii Bumithrian, by oddać się w niewolę? Nie widać tam ani grama sympatii. Z kolei Reptilioni... zajrzyj do zakładki "Krainy Terrathii" i bestiariusza Bumithrii, jeśli nie chce Ci się szukać w tekście. Mówię tam o wysokiej kulturze właśnie tych stworzeń, jako nielicznych. Owy strażnik wytłumaczył Sakurze, dlaczego się przed nią ukłonił, bo, podobnie jak ty, królowa była tym zaskoczona.
Co do złego traktowania mieszańców, przyznam Ci rację. Stworzyłam tylko papierową formę, niepopartą dowodami... zastanowię się nad tym.
A jeśli chodzi o podobieństwo Bumithrii i Esselunith. Bardzo dobrze. Do tego dążę, to próbuję pokazać. A dlaczego? Tego jeszcze nie wyjawię.
No cóż, z wielkim zdziwieniem poznałam ograniczenia Blogspota... Może można wrzucić długą notkę, ale komentarz trzeba ograniczyć do 4000 znaków, dlatego ja też kończę.
Dziękuję Ci za komentarz i krytykę
Pozdrawiam
Ikula
Witam,
OdpowiedzUsuńuuu Naruto był tutaj traktowany jak wyrzutek bo jest pół elfem ach i jest pogromcą bestii, reakcja Hinaty była boska, towarzysz Uchihy wydał się taki miły, ciekawa jestem reakcji Sasuke jakby dowiedział się, że Naruto poszedł „pod ostrze”, jestem także ciekawa towarzysza Naruto może to lis...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie