31 stycznia 2014

Prolog

Cichy Bór od zawsze napawał ludzi przerażeniem. Porośnięte zielonymi, pachnącymi igłami, czuwające nad domostwami sosny tętniły młodzieńczą witalnością i z gracją pochylały swoje smukłe gałęzie ku ziemi, ale drzewa wewnątrz boru stały na baczność czarne, powykręcane i martwe tak, jak martwa była ziemia za nimi.
Nocą czasem słyszy się jakieś szmery, jakby dawno uśmiercone driady lasu łkały, lamentowały i szeptały ze wściekłością, złorzecząc temu, kto zgładził wszystkie niewinne istnienia, które niegdyś czerpały z gór życie. Ich płacz mrozi krew i przyprawia o głośne dudnienie bojaźliwego serca.
To dlatego tylko nieliczne domy rolników znajdowały się tak blisko Cichego Boru, a centrum miasta wybudowano znacznie dalej.
Od jakiegoś czasu znad Wysokich Gór nadciągało zimne powietrze, chociaż wcale nie powinno. Przecież zboża dopiero niedawno ozłociły pola. Działo się coś nadzwyczajnego i wszyscy mieszkańcy granic lasu to wiedzieli.
Zgodnie z dawnymi podaniami, w zamierzchłych czasach w tych górach znajdowało się wielkie i potężne królestwo. Niestety, trzej synowie władcy po jego śmierci zapragnęli zawładnąć krainą. Przez lata toczyła się krwawa i okrutna wojna, która pochłonęła wiele ofiar. W końcu jeden z trzech braci – Zydar, przegrał. Dwaj pozostali Bumithr i Esselun stworzyli własne siedziby oraz podzielili królestwo na dwie części. Jednakże konflikt między nimi trwał, co raz podjudzany nową wściekłością. Dwa królestwa kontynuowały wojnę, którą aż do dziś prowadzą potomkowie władców, a dawna zadra odbija się w ich krwi, każąc im walczyć i nie odpuszczać, aż któraś strona polegnie.
Lyona, jako neutralne miasto kupieckie na granicy obu królestw, dawno odstąpiło od sporu, chociaż dużo osób opowiada się za obywatelstwem Esselunith, bo do tej stolicy właśnie podróżowało się krócej. Jednak zdarzają się tacy, którzy nie stają po żadnej stronie i to im miasto zawdzięcza autonomię. Nazywa się ich nomadami „wędrowcami”, bo nigdzie nie zagrzewają miejsca na dłużej. Podróżują po Terrathii kontemplując, rozmyślając i nie podlegając nikomu.
Ostatnio do miasta przybywało ich coraz więcej. Przychodzili z wieściami i to bardzo niepomyślnymi.
Rae miał już piętnaście lat, a to wystarczająco dużo, by pracować na roli i uczyć się rzemiosła. Był też na tyle inteligentny, że wiedział, iż coś nadciąga i to bynajmniej nic pomyślnego. Nie został jeszcze dopuszczony na spotkania Rady, ale to nie przeszkadzało mu w dobrym rozeznaniu w sytuacji. Często udawało mu się podsłuchiwać rozmowy dorosłych. Od tygodnia mówili, że Wysokie Góry budzą się z wiekowego snu i ten chłód nie przychodzi znikąd.
Słońce zaszło za chmurami, a lodowate powietrze mocniej otarło się o nogi chłopca i zmierzwiło jego płową czuprynę.
Rae pochylił się, aby wyrwać chwasty z pola, którego doglądał, gdy nagle dostrzegł niepokojący ruch. W jego stronę w szaleńczym tempie, galopowała na kasztanowym koniu najdroższa mu na świecie osoba. Kobieta, którą szanował i kochał. Jej posiwiałe lekko włosy rozwiane były od pędu. Już sam fakt, że dosiadała ich jedynej, starej kobyłki Kory, bardzo go zaniepokoił.
Młodsza siostra Rae, siedmioletnia Mea bujała się niepewnie w siodle przytrzymywana przez matkę.
Poważna, zatroskana i przerażona twarz kobiety dała mu do zrozumienia, że dzieje się coś złego. Kiedy ściągnęła lejce. Kora zarżała w proteście, ale posłusznie zaryła kopytami w ziemię, zatrzymując się.
- Pomóż mi zejść – poprosiła, a jej zmarszczki wydały się chłopcu głębsze niż zwykle, a twarz bledsza.
Rae posłusznie wypełnił polecenie kobiety i cierpliwie czekał na to, co ma mu do powiedzenia. Jego rysy zhardziały. W tym momencie już nie był chłopcem. Miał obowiązek zaopiekować się zarówno siostrą jak i matką.
- Wsiadaj na konia – nakazała, gdy tylko jej nogi dotknęły ziemi.
Rae nie śmiał się sprzeciwić.
- Coś zaatakowało miasto od północno wschodniej części Cichego Boru.
Chłopca ogarnęło przerażenie, mimo że obiecał sobie odwagę.
- To… to nie są ludzie, ani nawet żywe istoty. To Upiorni Rycerze.
Rae zamarł w siodle i mocniej zacisnął dłoń na lejcach. O Upiornych Rycerzach słyszał tylko z opowieści. Ponoć nie widziano ich na Terrathii od zamierzchłych czasów panowania księcia Zydara i jego mrocznej magii. Nadciągała armia nieumarłych.
Spojrzał na matkę; dostrzegł jej spracowane dłonie, wypełnione łzami, błękitne oczy, które po niej odziedziczył i wtedy żal ścisnął mu gardło. Wiedział, że nie może pojechać z nimi. Kora nie udźwignęłaby ich wszystkich, a kobieta pragnęła z całego serca ochronić swoje dzieci i nie obchodziło ją, co stanie się z nią samą. Najważniejsze, by one były bezpieczne.
- Matko… - rozpacz w głosie syna zmobilizowała kobietę.
Teraz liczyła się każda sekunda. Upiorni Rycerze póki, co byli zajęci północną stroną miasta, ale mogli tu dotrzeć w każdej chwili.
- Biegnij do Bumithrii, nie do Esselunith. Musisz dotrzeć do króla i mu powiedzieć.
- Dlaczego nie do Esselunith? – Bardzo się zdziwił, bo elfickie miasto leżało bliżej. W dodatku okolice Bumithrii były groźniejsze.
- Królowa cię nie zrozumie. Musisz iść na zamek Bumithrii. Od tego zależy wszystko.
Znów nie zamierzał podważać decyzji rodzicielki. Wiedział z doświadczenia, że zawsze miała rację.
Matka uścisnęła jego rękę. Takie pożegnanie musiało im wystarczyć.
- Obiecaj, że uciekniesz, jak tylko nadejdzie okazja – błagał, ale już zrozumiał…
Kobieta uśmiechnęła się smutno i skinęła głową, wiedząc, że nie będzie w stanie spełnić tej obietnicy.
- Masz ze sobą miecz. Zapakowałam też jedzenie. Biegnij. – Po tych słowach klepnęła konia w zad, a ten ruszył pędem.
Rae mocno przycisnął szlochającą Meę do piersi, a sam odwrócił się jeszcze przez ramię.
Zanim widok zasłoniły mu drzewa, ujrzał dymiące się miasto i dwóch czarnych jeźdźców za plecami matki.
Starał się o tym nie myśleć. Przetarł łzy, uderzył konia piętami w boki i przyspieszył. Przerażenie, żal i ciężar spoczywającej na nim odpowiedzialności gnały go przed siebie. Miał nadzieję, że uda im się przeżyć te siedem dni drogi przez Wielkie Równiny Poległych i Bagna Mistis.
****
No i co ja mam powiedzieć? Przeprosić? Raczej nie. Wierzę, że więcej zyskałam niż straciłam na usunięciu moich blogów. Teraz wiem, że nie ważne jak będzie wyglądało moje życie, nie ugnę się i skończę to opowiadanie. Wiem, że będzie ciężko, dlatego zostawiam sobie trochę oddechu, wolnej przestrzeni.  Dlaczego wróciłam? Chyba za bardzo mi tego brakowało. Miałam kolosalne poczucie winy i było mi ciężko bez tego świata.
Podziękowania należą się Patce i .romantyczce za ich wytrwałość, wyrozumiałość, lekkie suszenie mi głowy i przeganianie po rozżarzonych węglach, gdy tego potrzebowałam. Wierzę, że gdyby nie ich wsparcie nie zobaczylibyście mnie tu więcej. Dedykuję im nie prolog, ale całego bloga, jak gdyby była to moja książka.
Autor: Ikula

16 komentarzy:

  1. Och, no i czemu? Głupia... Nie chcę gonić się po węglach. To takie bolesne. Wiem, bo kiedyś Ty mnie po nich przegoniłaś. I dalej mnie ścigasz. Cieszę się, że nas nie opuściłaś. Jesteś takim promyczkiem światła w deszczowe dni i kawałkiem cienia w te upalne. Szklanką wody na pustyni i oddechem po wypłynięciu z wody na powierzchnię. Mówię za siebie - zawsze czekałam z niecierpliwością na nowy rozdział. I to się nigdy nie zmieniło. Wiele miesięcy po Twoim odejściu Twój blog figurował na mojej liście linków. Teraz też tam jest, dodany dosłownie kilka minut po tym, jak się dowiedziałam o reaktywacji.

    Dziękuję. Za pojawienie się, za słowa otuchy, za to, że pozwoliłaś mi sobie pomóc. Dziękuję za dedykację. Cieszę się i czuję się zaszczycona, że zajęłam ważne miejsce w całym przedsięwzięciu, tuż obok legendarnej Patki. Z niecierpliwością wyczekuję rozdziałów i, jeżeli wciąż jesteś zainteresowana, chętnie pomogę w korekcie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och... moje dziewczątko :) Chyba zawsze już będziesz podnosić mnie z ziemi i otrzepywać moje kolana. Pamiętam pierwsze Twoje komentarze jeszcze na Onecie. Wtedy też przy szóstym rozdziale bodajże miałam zastój i chwilę zawahania, a ty przyszłaś, poklepałaś mnie po ramieniu, podciągnęłaś za ramiona do góry i trzepnęłaś mnie raz w tyłek. Wierz mi, że tylko i wyłącznie dlatego zakończyłam Prawdziwe Życie. A potem trwałaś przy mnie nie przerwanie. Przy każdym potknięciu,ale też podczas tych wspaniałych momentów, gdy przez chwilę czułam się fantastycznie.
      Myślę, że obie jesteśmy sobie wdzięczne.
      A jeśli chodzi o korektę... będziesz dostawać rozdziały pierwsza, o to mogę się założyć :)

      Usuń
    2. Och, za dużo kadzenia. Nic takiego nie zrobiłam. Co do rozdziałów... Korekta korektą, ale na blogu (oczywista rzecz) pojawią się komentarze :) Porównałaś nas do matki i niesfornego dziecka. Muszę zaznaczyć, że działa to w dwie strony. Chociaż ja czuję się jak nastolatka, która przeskrobała coś niewinnego i nie ma na to żadnego usprawiedliwienia. Kręci przy tym niestworzone historie, a Ty, jako tato, ganisz mnie i jasno pokazujesz właściwy kierunek. Mam nadzieję, że Twoja gwiazda nie zgaśnie zbyt szybko. A jedynym powodem, dla którego zniknę z Twojego życia i bloga to śmierć. No, i wtedy, gdy odprawisz mnie z kwitkiem. Cieszę się, że zaistniałaś w moim pokręconym świecie. Powodzenia.! <3

      Usuń
  2. Kochanie ty moje, nawet nie wiesz jak dumna z Ciebie jestem. Zdaję sobie sprawę jak ciężko Ci było podjąć niektóre decyzje i mogę się tylko cieszyć, że ich nie żałujesz. Oraz mieć nadzieję, że tej też nie będziesz żałować, a jedynie się nią cieszyć.
    Tak ogromnej dedykacji się nie spodziewałam. W końcu jestem tylko człowiekiem. Jestem wdzięczna .romantyczce, że wspierała cię wtedy, gdy ja nie mogłam. Jestem wdzięczna, że mogłam być przy twoim rozwoju i że ty byłaś rzy moim.
    Rozwijaj się dalej. Ciesz się pisaniem, a zrobisz dla nas znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać.
    Powodzenia ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy jesteśmy "tylko ludźmi", albo aż ludźmi... zależy jak na to spojrzeć ;)
      Eh... a wy dwie zawsze będziecie dla mnie tymi aż ludźmi. zawsze będę Was bardzo cenić i dziękować, że takie dwie cudne istotki zainteresowały się taką lichą wegetującą roślinką jak ja.
      Nie żegnaj się ze mną. Jak to brzmi? Kobieto opanuj się :D Jeszcze ja coś wymyślę, żebyśmy się spotkały w wakacje, zobaczysz. Szykuj ostrokół. ;*

      Usuń
    2. Ja się żegnam? No dobra, może tak to zabrzmiało, ale nie odważyłabym się. ^^ Coś ty, siedzę na czterech literach i nigdzie się nie ruszam.
      A ty, jeśli już jesteś jakąś roślinką, to pięknym kwiatem. ^^

      Usuń
  3. Ech... coś czuję, że jako jedyna nie mam za co dziękować. No, trudno. Za to wypowiem się na temat prologu ;)

    Wydaje mi się, czy go ciut skróciłaś? Albo wcześniej wstawiłaś też pierwszy rozdział... no nie ważne. Podobał mi się, ale - jak to ja - mam parę zastrzeżeń za które, mam nadzieję, mi się nie oberwie :P

    " Był też na tyle inteligentny, że wiedział, iż coś nadciąga i to bynajmniej nic pomyślnego. Nie był jeszcze dopuszczany na spotkania Rady, ale to nie przeszkadzało mu w dobrym rozeznaniu w sytuacji." <--- między te dwa zdania wkradło się powtórzenie słowa "był" ;)

    "Kora nie udźwignęłaby ich wszystkich, a kobieta pragnęła z całego serca ochronić swoje dzieci i nie obchodziło ją, co się przy tym się z nią stanie, byleby one były bezpieczne." <--- wydaje mi się, że zamiast "ją" powinno być "jej", ale nie upieram się przy tym, po prostu według mnie to zdanie lepiej brzmiałoby z zaimkiem "jej"

    "- Dlaczego nie do Esselunith? – Bardzo się zdziwił, bo elfickie miasto było bliżej. W dodatku okolice Bumithrii były groźniejsze." <--- tutaj też znalazłam powtórzenie słowa "był", ale jeżeli był to celowy zabieg, to nie staję okoniem ;)

    To wszystko, co wyłapałam. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz na mnie za te drobiazgi ;)

    Poza tym, rozdział bardzo mi się podobał, opisałaś bardzo dokładnie zaistniałą sytuację, miałam wrażenie, że całe zdarzenie rozgrywa się tuż obok mnie. To bardzo cenna umiejętność ;)

    Czekam na rozdział I z niecierpliwością typową tylko dla Ciebie, Patki, romantyczki i tpiapiaca ;)

    Pozdrawiam serdecznie ;)
    Lisiak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha... w końcu jakieś konkrety. To lubię.

      Niestety powiem Ci, że "był" to moja zmora. Zawsze gdzieś mi się wkradnie nie ważne w jakiej formie i niestety brakuje mi pomysłów, by owe piekielne słowo zastąpić, więc pozwolisz, że na razie moje "były" zostaną tak jak były :D

      Za to co za "ją" dostaniesz ode mnie Nobla, gdyż po tylu korektach, sprawdzaniach i czytaniach tego samego tekstu moja spostrzegawczość spadła do zera, jeśli chodzi o słowne potknięcia i tym podobne.

      Cieszę się, że nachodzisz mojego bloga. Zawsze wypatruję konstruktywnej krytyki i chętnie wprowadzam wszelkie poprawki, jeśli tylko nie zaburzają mojej wizji (czyt. nie obejmują zbytniej ingerencji w treść i fabułę).

      Oby tak dalej, a myślę, że moja klawiaturka zaprzyjaźni się z twoim nickiem i w pewnym nieprzewidywalnym momencie polecą jakieś skromne podziękowania ;)

      Pozdrawiam cieplutko
      Ikula

      Usuń
    2. Rozumiem... jeśli chodzi o słowo "był", to też miałam z tym problem... dopóki Patka nie dobrała mi się do skóry ;) Jeśli chodzi o ten wyraz, to śmiało można iść z tym do niej, to pewnego rodzaju mistrz w tej kategorii (w innych też, przynajmniej dla mnie, ale cicho sza, ona nic nie wie ;)

      Jeśli chodzi o tę "ją" to moja koleżanka ma z tym straszliwy problem, więc jestem na to wyczulona. To nic takiego naprawdę ;) Jeszcze nie zasłużyłam na podziękowania. Co nie zmienia faktu, że postaram się zasłużyć ;)

      Nie przejmuj się. Moja Beta (tudzież Patka) często sprowadza mnie na ziemię, jeśli chodzi o moje rozdziały (lub ich dokumentny brak). Po pewnym czasie tak się dzieje... i doskonale to rozumiem ;)

      Cieszę się, że dostałaś to, co lubisz ;)

      Pozdrawiam nie mniej ciepło
      Lisiak

      Usuń
    3. Haha :D Z "był" postaram uporać się sama, a jak mi nie wyjdzie, to udam się do Patki. Mnie ona też sprowadza do parteru i dużo się dzięki niej uczę, chociaż to ona twierdzi, że jestem jej mentorem. Zupełnie się z nią nie zgadzam z resztą.
      Ach Lisiaku... coś czuję, ze niedługo sobie pogadamy. A tym czasem... powiesz mi, jak wyglądał mój komentarz, który tak bardzo wpłynął na Twoją twórczość, że umieściłaś mnie w podziękowaniach na swoim blogu? Wiem, że to może zaboleć, ale średnio go pamiętam... Taka skleroza >.<

      Pozdrówka
      Ikula

      Usuń
    4. Hahaha.. nie przejmuj się, minęło dużo czasu, wybaczam ;)

      Ach, Twój komentarz... żeś mnie wtedy mocno "zjechała" od góry do dołu, ale to dobrze, było mi to potrzebne. Niestety, w dobie usuwania notek Twój komentarz zaginął w akcji, lecz pamiętam to zdanie :

      "Nie wiem, jak wyglądają postacie, nie wiem jak wyglądają pomieszczenia, nie wiem jakie są postacie"

      Wbiło mi się w pamięć, bo miałaś całkowitą rację. Nie cierpiałam opisów. Biegłam z akcją. Ty to dostrzegłaś, a ja za każdym razem jak siadam do komputera powtarzam to sobie jak mantrę.

      Pamiętam też, że pochwaliłaś mnie za fabułę. Nie wykazałaś samych wad. Starałaś się dostrzec i pozytywy. Twój komentarz miał chyba z pół strony i mimo, że w większości przywoływałaś mnie do porządku, to wspominam go bardzo miło ;)

      Pozdrawiam serdecznie
      Lisiak

      Usuń
  4. Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że wróciłaś i postanowiłaś dokończyć tą historie :D Szczerze przyznaje, że brakowało mi Ciebie i twoich opowiadań ;)

    Co do prologu to po raz kolejny mnie zafascynował :D Z niecierpliwością czekam więc na rozdział pierwszy :D

    Zastanawiam się czy myślałyście może nad reaktywowaniem bloga którego prowadziłaś razem z Patką?? Uwielbiam tamtą historię zresztą jak każde wasze opowiadanie dlatego byłabym ogromnie wdzięczna gdybyście chociaż przemyślały jej kontynuacje ;)

    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej... cieszy mnie Twoje szczere zainteresowanie moją twórczością. :) To miło, że ktoś jeszcze pamięta po tak długim okresie czasu.

      Rozdział pierwszy już niedługo i kolejne też niebawem. Mam nadzieję dodawać je co 2 lub 3 tygodnie. :)

      A tamten blog mój i Patki... Nie myślałyśmy nad jego reaktywacją,a le wspólnie się zastanawiamy nad dokończeniem tamtej historii, bo jednak szkoda czasu i wysiłku, który włożyłyśmy w tamten projekt.

      Pozdrawiam
      Ikula

      Usuń
  5. Jednak zdarzają się tacy, którzy nie stają się po żadnej stronie -> "stawiają się", albo "stają po żadnej...", widać nie mogłaś się zdecydować xd
    Spojrzał na matkę: jej spracowane dłonie, wypełnione łzami, błękitne oczy, które po niej odziedziczył i żal ścisnął mu gardło. -> tu czegoś mi brakuje. "Spojrzał na matkę; dostrzegł jej spracowane dłonie, wypełnione łzami, błękitne oczy, które po niej odziedziczył i wtedy żal ścisnął mu gardło."
    ...i nie obchodziło jej, co się przy tym się z nią stanie... - o jedno się za dużo :D

    No więc witam, Ikulo! Tak jak przypuszczałam, byłam tu już wcześniej i nawet przeczytałam ten prolog, bo pamiętam tego konia i matkę, i ogólny zarys, ale dobrze było sobie przypomnieć, bo dalszej części już na pewno nie czytałam :) Cóż, styl masz bardzo dobry i miło się czyta, jak książkę :D Co prawda nie przepadam za takim hard fantasy, ale nie mam pojęcia, jak z tego chcesz zrobić fanfick i dlatego też moja ciekawość nie pozwala mi skończyć czytania na tym etapie. Teraz już lenistwo mnie nie pokona! Tak więc idę wędrować po tym świecie dalej...

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och widzisz. Co osoba, to nowe spojrzenie. Sprawdzałam ten tekst już tyle razy, a i tak wkradło się to nieszczęsne "się". Dziękuję ;)

      Tak, prolog i pierwszy rozdział dodałam jeszcze zanim usunęłam blogi.
      Wędruj, wędruj. Dobrej zabawy ;)

      Pozdrawiam ciepło
      Ikula

      Usuń
  6. Witam,
    prolog jest niesamowity, bardzo mnie historia zaciekawiła... idę czytać dalej...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń